Kontynuacja tekstu: "Oręż, którym walczymy"
Dla Lutra był to przełom – ustąpiło wreszcie dojmujące poczucie własnej grzeszności, tego upadku, z którego nie można się podnieść, tego lęku przed Sądem Ostatecznym. Lutra będą nadal – aż do końca życia – trapić napady ciężkiej depresji, ale już bez tej rozpaczliwej bezradności, na którą nie było lekarstwa. Nawet na dnie Luter uchwyci się mocno "nadziei, kotwicy duszy, pewnej i mocnej, sięgającej aż poza zasłonę." (Hebr. 6:19). Co przy tym niezwykle istotne – on pojednał się z Bogiem sam, bez pomocy swych nauczycieli, bez pomocy Kościoła – pojednanie odnalazł w Biblii.