„Życiem dla mnie Jezus, a śmierć jest zyskiem mym”
Czy te słowa zwalniają mnie z troski o życie i zdrowie innych? Mogę chodzić, gdzie chcę, witać się, łamać zakazy, prośby, bo nie żyję dla siebie? „Gdy Pan jest ze mną, nie lękam się wcale”. Gdy wciskam pedał gazu i zdecydowanie przekraczam zasady bezpieczeństwa, także?
Wszystko już było. Dżuma, znana teraz tylko z opowieści literackich, grypa hiszpanka, o której opowiadali starzy ludzie. Dziś na bieżąco można śledzić zachorowalność na koronawirusa, słuchać o tym, jak ludzie w różnych stronach świata przestrzegają bądź lekceważą zalecenia. Można.
Czytam doniesienia dość pobieżnie, ale mąż lubi statystyki, więc znam przewidywania, jakie będą zachorowania, jaka jest codzienna nowa porcja niepokoju. W liczbach. Ale też wiem, że one nie pobudzają mojej wyobraźni. Przyjdzie czas na opowieści, pojedyncze dramaty rodzin, dzieci. Na dziś pozostają suche dane: kobieta, lat…, mężczyzna, lat… W Polsce to najczęściej osoby ze „schorzeniami współistniejącymi”.
W tej chwili dla ludzi ważne jest wsparcie, jakiekolwiek. Są przerażeni, boją się, szukają słów pociechy – i to jest powód, by dbać o nasze życie, bo to nasz/mój czas, by opowiadać o wiecznym Królestwie.
Ale nic mi się nie chce. Nie mam ochoty na wiosenne porządki, mycie okien, wietrzenie szaf. Nie muszę kleić pierogów, bo do stałych odbiorców i tak nie mam jak ich dostarczyć. Jak się motywować i napisać dobre słowo, zadzwonić?
Deszcz pada na sprawiedliwych i niesprawiedliwych, wszyscy są Bożym dziełem, dlatego zmarł Chrystus. Bóg chce, by wszyscy do Jego znajomości przyszli. Szczęśliwi są ci, którzy wiernie czekają Dnia Pańskiego, i ci, którzy z mocą śpiewają: „Nie trwóż się daremnie, z Tobą zawsze Bóg. Nie, nie jestem sam”. Zawsze.
W czasie zarazy nawet szczególnie.
- Tagi: Chrystus, deszcz pada na sprawiedliwych i niesprawiedliwych, Dzień Pański, Jezus, koronawirus, schorzenia współistniejące, wiernie czekać Dnia Pańskiego, zachorowalność na koronawirusa