Marcin Luter - Do szkoły
(3) "Oręż, którym walczymy"
Kontynuacja tekstu: "Oręż, którym walczymy"
Marcin chodził do szkoły w Mansfeld, potem w Magdeburgu, wreszcie w Eisenach, gdzie mieszkał u krewnych swej matki. Nie uczono go tam zbyt wiele – poza łaciną; tę gruntownie wbijano uczniom do głowy, przy szczególnej pomocy rózgi, choć nie z głową miała ona do czynienia. Znajomość łaciny, międzynarodowego języka uczonych, polityków i dyplomatów, była nieodzownym warunkiem dalszego kształcenia. Plagi w szkołach sypały się gęsto – piątki i soboty, gdy wymierzano karę łączną za przewinienia z całego tygodnia, były dla uczniów istną zmorą.
Luter, w swych dojrzałych już latach, bolał, że nie nauczono go w szkole dziejów ojczystego kraju – istotnie, w programach szkolnych nie było ani historii, ani przyrody, ani geografii. Będzie więc Luter postulował, by: nauczać historii, ograniczyć kary cielesne (w żadnym razie nie mogły one upokarzać, jak owe ośle maski, przymusowo noszone przez nieuków), nie przeciążać uczniów nadmiarem obowiązków, oraz – rzecz niezwykła – powierzyć funkcje nauczycieli pospołu mężczyznom i kobietom. Zamierzenia te udało się wdrożyć. Jednym z głównych osiągnięć reformacji była bowiem – nie pamięta się dziś o tym – modernizacja szkolnictwa, a dokonania Filipa Melanchtona, współpracownika Lutra, czy Jana Amosa Komenskiego, seniora Braci Czeskich, to kamienie milowe w dziejach pedagogiki. Protestantom zależało na upowszechnieniu sztuki czytania i pisania – wszak każdy wierny powinien był sam czytać Biblię, zaś rywalizujący z nimi jezuici organizowali szkoły z ulepszonym programem, które miały być bazą kontrreformacji; w rezultacie nauczanie bardzo się poprawiło, i to po obu stronach barykady. Dopiero później, gdy z upływem czasu utrwaliły się podziały wyznaniowe i ustała rywalizacja, system szkolny skostniał i poziom nauczania ponownie się obniżył. Współczesne szkolnictwo jest dziełem świeckich komisji edukacji i ministerstw oświecenia publicznego, lecz zaczątek postępu – w XVI stuleciu – zawdzięczamy Lutrowi i reformacji.
Dwa niezwykłe wspomnienia ze szkolnych czasów wryły się głęboko w umysł chłopca. W Magdeburgu Luter widział młodego księcia Wilhelma von Anhalt, żebrzącego na ulicach miasta w habicie franciszkańskiego mnicha. Marcin, jak inni uczniowie, także zbierał jedzenie i datki, śpiewając nabożne pieśni pod oknami mieszczan, ale szlachetnego rodu książę, z własnej woli poddany regule zakonnej, z twarzą wyniszczoną przez posty i pokutę to był ktoś zupełnie inny niż plebejscy, skądinąd nie najgorzej odżywieni żacy. W Eisenach słyszał o Janie Hiltenie, mnichu z tamtejszego klasztoru franciszkanów, który wywiódł z proroctwa Daniela przepowiednie nadchodzącego przewrotu i końca świata. Chcąc zapobiec szerzeniu się tych nauk, przełożeni w zakonie zamurowali Hiltena w celi. Karmiony przez otwór w murze mnich miał pozostać w ścisłej izolacji do końca życia. Hilten przepowiadał wielkie zmiany na rok 1516; burza dziejowa, wywołana wystąpieniem Lutra, rozpętała się w roku 1517...
Kontynuacja - część IV. Marcin Luter - Na uniwersytet
Cykl: "Oręż, którym walczymy" - spis odcinków
- Tagi: Biblia, Bracia Czescy, czytanie Biblii, Filip Melanchton, Jan Amos Komenski, Jan Hilten, klasztor, koniec świata, kontrreformacja, Marcin Luter, mnich, nabożne pieśni, Oręż którym walczymy, proroctwo Daniela, protestantyzm, Reformacja