Kurtka narciarska a sprawy ostateczne
(urodzinowe rozważania)
Już postanowione! Ferie zimowe spędzimy na nartach. Warto zawczasu pomyśleć, czy mamy wszystkie potrzebne rzeczy. Sprzęt jest, spodnie są. Brakuje kurtki.
Trzeba kupić. To zakup z kategorii poważniejszych, więc należy się zastanowić: jaki fason, kolor, stopień wiatroodporności, wodoodporności, oddychalności. Czy szwy są podklejane, zamki laminowane, fartuch wykończony silikonem. Ile ma kieszeni i czy ta na gogle ma specjalną szmatkę do ich przecierania.
Analizuję aukcje na Allegro: Peak Performance mało używana, czy nowa ze słabszą membraną?
Po tygodniu decyzja zapadła. Kurtka kupiona. Jest w drodze od sprzedawcy.
Teraz czekam na przesyłkę.
Zastanawiam się, czy tydzień na analizowanie tematu to czasem nie przesada? Przecież nie jadę w Himalaje. Ani w Alpy. Ani nawet w Tatry. Jadę w Beskidy. W dodatku część czasu spędzę z wnukami na wyciągu „Krasnal”, a tam wystarczy grubsza bluza.
O co więc chodzi? Już wiem! Intuicyjnie, ale i zdroworozsądkowo wyczuwam: to jest prawdopodobnie moja ostatnia kurtka narciarska.
Życie nasze trwa lat siedemdziesiąt.
A gdy sił stanie, lat osiemdziesiąt;
A to, co się ich chlubą wydaje, to tylko trud i znój,
Gdyż chyżo mijają, a my odlatujemy.
Psalm 90:10
Badania GUS potwierdzają słowa psalmisty: aktualna średnia długość życia kobiety w Polsce wynosi 80 lat. Z tego wynika, że mam przed sobą statystycznie 26 zim (przy założeniu, że będę cieszyć się dobrym zdrowiem i że w ogóle będę...).
10 dni „białego szaleństwa” rocznie daje 260 dni przez resztę życia.
Jedna kurtka wystarczy.