Fast food

Obecnie ludzie zazwyczaj nie mają czasu. Dlatego, na przykład, bardziej pożądane są szybkie środki transportu niż wolne. Często się śpieszymy i jesteśmy zagonieni. Wszystko musi być szybko. Czasami jednak udaje nam się na chwilę zwolnić, ale ogólnie w naszym życiu więcej jest fast niż slow.
Napiszę trochę o fast food, konkretnie o sieci barów z żółtą literą w tle. Jedzenie mają raczej w porządku, ale najbardziej lubię to, że jest to duża sieć. Dzięki temu, podróżując głównymi drogami, dość często można się natknąć na punkt sprzedaży hamburgerów szumnie nazywany restauracją. Obsługa, menu, ceny oraz wystrój są wszędzie podobne. Dzięki takiej standaryzacji człowiek nie musi szukać miejsca, gdzie znajdzie „zjadliwe” jedzenie, tylko widząc dany emblemat może być pewny, że dostanie tam to, czego oczekiwał. Jak to fajnie ktoś wymyślił. Niestety, raz kiedy skorzystałem z ich usług dostałem przypalonego hamburgera. Wtedy zacząłem się zastanawiać. Dlaczego spodziewałem się, że to, co otrzymam będzie OK? Bo przyzwyczaiłem się do marki.
Chyba podobnie jest z naszym życiem duchowym: jesteśmy wygodni i wybieramy to, co znamy. Można powiedzieć: „firmę”, której „logo” jest nam dobrze znane. Oczekujemy, że dostaniemy tam „pokarm” o określonym standardzie. To jest chyba naturalne, bo wiem, że sam bym się nie czuł dobrze na nabożeństwie, gdzie nie wiem czego się spodziewać. Problem jest tylko taki, że nie ma loga, szyldu, który by zwalniał nas z posługiwania się rozumem i analizowania tego, co przyjmujemy i co dzieje się wokoło nas. Przeczytajmy krótki fragment:
2 Królewska 18:1-4
Roku trzeciego Ozeasza, syna Eli, króla Izraelskiego, królował Ezechyjasz, syn Achaza, króla Judzkiego. Dwadzieścia i pięć lat mu było, gdy począł królować, a dwadzieścia i dziewięć lat królował w Jeruzalemie. Imię matki jego było Abi, córka Zacharyjaszowa. I czynił co było dobrego przed oczyma Pańskiemi, według wszystkiego, jako czynił Dawid, ojciec jego. On zniósł wyżyny, i skruszył bałwany, i powycinał gaje, a pokruszył węża miedzianego, którego był uczynił Mojżesz; bo aż do onych dni Izraelczycy kadzili mu, i nazwał go Nehustan.
Ciekawa historia, król Ezechiasz zniszczył węża miedzianego, gdyż stał się przedmiotem kultu. Wąż został wykonany za czasów Mojżesza. Istniał w Izraelu za życia Jozuego i wszystkich sędziów. Istniał też za czasów Dawida i podczas budowy Pierwszej Świątyni przez Salomona. Dopiero trzynasty król judzki go zniszczył. Opis bardzo zdawkowy, nie daje nam żadnych informacji jak przebiegał rozwój kultu, wiemy tylko jedno, że z rzeczy dobrej wyszło bałwochwalstwo.
Podobnie możemy spojrzeć na dzieje chrześcijaństwa. Apostołowie i pierwsi chrześcijanie byli prześladowani za wiarę w Jezusa Chrystusa, tysiąc lat później ludzie pod tym samym szyldem organizowali wyprawy krzyżowe.
Dlaczego te obie historie miały miejsce? Bo ludzie są wygodni i przywiązują się do marki. Bo wygodniej jest założyć, że nasze duchowe otoczenie się nie pomyliło, niż rzeczywiście sprawdzić czy tak się rzeczy mają. Bo ciężko na to znaleźć czas. Obecnie ludzie zazwyczaj nie mają czasu.
- Tagi: bałwochwalstwo, Chrystus, chrześcijaństwo, dzieje chrześcijaństwa, Ezechiasz, Jezus, król Ezechiasz, kult religijny, Mojżesz, Nehustan, Salomon, Świątynia Salomona