Dobrze, że nie wysłuchuje
Sam zaś poszedł na pustynię o jeden dzień drogi, a doszedłszy tam, usiadł pod krzakiem jałowca i życzył sobie śmierci, mówiąc: Dosyć już, Panie, weź życie moje, gdyż nie jestem lepszy niż moi ojcowie (1 Król 19:4).
Eliasz pod krzakiem ma już wszystkiego dość. Dokonał wielkich rzeczy, włożył w to całego siebie, a efekt? Tragiczny. W życiu Mojżesza, Joba i pewnie wielu innych pojawia się moment rezygnacji.
W chwilach rozpaczy, dojmującego smutku lub nawet uporczywego bólu fizycznego padają słowa, rodzą się myśli, których nikt by się nie spodziewał, nawet my sami. Nie jesteśmy wtedy sobą, taką należy mieć nadzieję. To nie prawdziwy ja, to gorycz , żal smutek, który jest we mnie, to on zaczyna mówić. Bóg zna nas takim jaki jesteśmy na samym dnie naszej duszy. Wie czego chcemy tak naprawdę. Czyta nas jak otwartą książkę, nie zawsze słuchając co mówimy. Dlatego właśnie do rozgoryczonego, Eliasza, który właśnie poprosił o śmierć, a teraz śpi zmęczony pod jałowcem przychodzi anioł. Trąca go w bok i mówi "patrz, przyniosłem wodę i coś do jedzenia. Wstawaj i nie gadaj już więcej".
Jak to dobrze, że poczciwy Pan Bóg potrafi puszczać rzeczy mimo uszu.
Nie wierz mi - Chór Syloe