Dobre uczynki

Autor tekstu - Małgorzata Bywalec | Data publikacji - piątek, 02 października 2015 | Obszar - na Wschód

Dobre uczynki
fot. Estera Kubic

„5. Ty, umiłowany, postępujesz w duchu wiary, gdy pomagasz braciom, a zwłaszcza przybywającym skądinąd.” 3 Jana 1:5 (BT)

W te wakacje wybieraliśmy się całą rodziną nad morze. Spodziewaliśmy się raczej deszczowej pogody i zimna, więc trzeba było wymyślić jakąś alternatywę do leżenia na plaży, żeby wyjazd na pewno był udany. Mój mąż wyczytał, że wzdłuż Bałtyku powstaje turystyczna trasa rowerowa, więc powstał pomysł żeby ją sprawdzić.

Jednak żeby wszystko się udało, trzeba było dobrze przygotować się do wyjazdu. Brakowało jednego roweru dla dorosłych i jakiegoś bagażnika na 4 rowery. Rzuciłam na FB, czy ktoś nie ma przypadkiem pożyczyć bagażnika, ale od początku gdzieś z tyłu głowy siedziała myśl „umiesz liczyć, licz na siebie”. Już następnego dnia kupiliśmy bagażnik i rower, o który nawet nie planowałam pytać znajomych, czy mają pożyczyć. Przed wyjazdem spakowaliśmy namiot, materace, sporo koców, ubrania, rowery, sakwy itp.. Spanie pod namiotem miało być atrakcją dla dzieci, ale przecież pogoda jest zmienna i może być zimno, a ja nie zakładałam, że ktoś nas zaprosi do siebie, zresztą „przezorny zawsze zabezpieczony”.

Ku naszej wielkiej radości wszystko było gotowe i mogliśmy jechać. Jedynym zmartwieniem były dla mnie schody na polskich plażach, bo trzeba będzie jakoś je pokonać z czterema rowerami, żeby choć chwile popatrzyć na i dotknąć morza, a sakwy z kocem, prowiantem, ręcznikami i strojami oraz ewentualnymi grubszymi i przeciwdeszczowymi ubraniami dało się zawiesić tylko na moim rowerze. No cóż, miałam nadzieje, że mój kręgosłup to wytrzyma.

Już pierwszej nocy pod namiotem, moja babcia zaprosiła mnie do swojej kuzynki, u której nocowała, jakby tylko w nocy zrobiło się trochę za zimno. Na zejściach na plaże obcy ludzie znosili nasze małe rowerki, gdy tylko zauważyli, że dziecko próbuje je na dół sprowadzić. Innych znowu musieliśmy prosić by nie brali do góry rowerka, bo i tak będziemy się musieli wrócić po drugi. Żaden turysta z wózkiem nie miał nam za złe, że musi dłużej poczekać, bo wprowadzamy rowery po podjazdach dla wózków. Rodzinny wyjazd udał się bardzo, a ja zaczęłam się zastanawiać, czy nie powinnam zmienić mojego spojrzenia na ludzką życzliwość.

Wciąż jeszcze byłam przesiąknięta wspomnieniami, że gdy byłam w ciąży, mało kto ustępowała mi miejsca, że potem bardzo często musiałam sama wjeżdżać wózkiem do autobusu, trzymając za rękę starszą córeczkę i jakoś - chyba siłą woli - otwierać sobie drzwi do niektórych sklepów, będąc z dziećmi. Nie raz w pociągach kombinowałam jak wrzucić na półkę mój ciężki plecak, a gdy uczyłam się na nowo prowadzić samochód, wciąż na mnie ktoś trąbił. Tylko czy aby na pewno...

Do dziś pamiętam starszą kobietę, która siedziała przy oknie w autobusie i na widok mojego brzuszka natychmiast wstała mijając siedzącego przy przejściu gimnazjalistę, a potem wręcz kazała mi obiecać, że gdy jestem w ciąży będę zawsze starała się siedzieć w komunikacji miejskiej, bo przecież nigdy nie wiadomo co się stanie z pojazdem. Wciąż nisko kłaniam się sąsiadce, która gdy tylko widziała mnie z wózkiem na drugim końcu bloku, czekała aż minę te 4 klatki i trzymała mi drzwi, oraz pomagała wnieść na piętro wózek, a i sąsiad z góry z miłym uśmiechem na twarzy nie raz pomagał mi przy znoszeniu i wnoszeniu wózka. Pamiętam też jak stanęłam raz z wózkiem przed drzwiami tramwaju i zanim wymyśliłam jak wejść,  pewien Pan sam wnosił już wózek. Wiele razy wysiadając z pociągu prosiłam też Pana, który położył mój plecak na górnej półce żeby go stamtąd nie zdejmował - nigdy nie słuchali. Prawie codziennie ktoś mruga mi światłami żeby mnie wpuści na drogę, gdy wyjeżdżam spod przedszkola.

Tak dużo jest drobnych dobrych uczynków, których na co dzień nie zauważamy, a nie raz zapominamy nawet o tych dużo większych. Dopiero pisząc ten tekst przypomniałam sobie, że jak się przeprowadzaliśmy, czworo przyjaciół i nasza rodzina stawili się natychmiast do pomocy i w jeden dzień przenieśli cały nasz dobytek do nowego mieszkania, jednocześnie myjąc okna, drzwi i podłogi. Poza pokazywaniem, co trzeba skąd i gdzie zabrać, nie przyłożyłam wtedy palca do przeprowadzki, bo moja 2 miesięczna córeczka była przez cały dzień niespokojna. Przypomniałam sobie jak miałam ostatni tydzień na napisanie pracy magisterskiej, a moja córka wtedy boleśnie ząbkowała. Zdążyłam napisać tylko dzięki mojej przyjaciółce, która cierpliwie i z miłością zajęła się malutką, a mnie co chwile wyganiała do pokoju, w którym pisałam. Wciąż jeszcze świeżo w mojej głowie żyje zdziwienie, że gdy popsuło mi się auto, kolega bez mrugnięcia okiem pożyczył mi swoje, żebym nie miała problemu ze zdążeniem po pracy po dzieci oraz przeprosiny mojej przyjaciółki, że nie wracała ze mną tym popsutym, aby dodać mi otuchy.

Tak często i szybko zapominamy o dobrych uczynkach, jakie inni nam wyświadczyli. Wmawiamy sobie, że na świecie nie ma dobrych ludzi, że nikt nie przejmuje się drugim. Może czasem wystarczy tylko bardziej się rozejrzeć by zmienić zdanie… i nie zapomnieć powiedzieć dziękuję.

„Czyń dobrze jeśli potrafisz” - Syloe

„Czyń dobrze, jeśli potrafisz
Nie czekaj na lepszy czas,
Kochaj, bo to nie jest trudne,
Swe serce otworzyć chciej.
Puszczaj swój chleb po wodzie,
Powróci do Ciebie znów...”

Udostępnij...

O Autorze

Małgorzata Bywalec