Dlaczego Chrześcijanin powinien pragnąć nowości

A on im rzekł: Przetoż każdy nauczony w Piśmie, wyćwiczony w królestwie niebieskiem, podobny jest człowiekowi gospodarzowi, który wynosi z skarbu swego nowe i stare rzeczy. Mat 13:52 (BG)
Pan Jezus przyszedł na świat z nową nauką. Nowa była ona dla ludzi – świat duchowy powstał w oparciu o nią i każdy jej w niebie przestrzega. Ale dla Izraelitów, przyzwyczajonych od setek lat do opartego na literze Prawa nauczania Mojżesza i proroków, lekcje Jezusa i apostołów były istotnie nowe, zarówno pod względem treści, jak i ich filozofii. A sens powyższych słów Jezusa brzmi: zwolennicy Jezusa, wykształceni w mądrości Starego i Nowego Testamentu, będą mieli pod dostatkiem starych i nowych głębokich prawd biblijnych. Nawet te stare staną się „nowe”, kiedy padnie na nie promień Ewangelii, rozjaśniającej ich ukryty do tej pory sens – etyczny, typologiczny... Chciałbym skupić się pokrótce na tych „nowościach”, nie tylko nowotestamentalnych, ale również nowościach w sensie ogólnym, na naszej potrzebie nieustannego poszukiwania nowych składników dla naszej wiary, dla naszych „naczyń przeciekających”. Może wyglądać, że staram się udowadniać oczywistości, zauważam jednak taki problem w chrześcijańskiej społeczności, do której należę, a myślę, że w każdej podobne problemy o różnym stopniu nasilenia występują, więc reaguję na to swoim tekstem.
DOBRE NOWOŚCI
Czasem słyszy się wykłady i kazania, w których potępiane są „ryczałtem” wszelkie nowości, które pojawiają się w naszych zborach. Oczywiście nacisk kładziony jest na rzeczy nowe w sferze rozważania prawd wiary (np. refleksja nad myślą żydowską, komentarze katolickie i inne, wymiana poglądów z chrześcijanami z innych wyznań), ale i na zwyczaje, stosunek do nowych technologii (notebooki zamiast papierowych Biblii, pomoce audiowizualne na nabożeństwach) i tak dalej. Ogólnie – mówi się nam, że „nowości są złe”. Ale czy wszystkie?
Chciałbym grzecznie zauważyć, że bardzo prawdopodobne jest, iż bracia walczący z nowościami, nie wiedząc o tym, zaprzeczają własnym potrzebom. Człowiek podobny jest swemu Stwórcy, dlatego musi wciąż czegoś dociekać. Świadczy o tym współczesny, błogosławiony w skutkach rozwój wiedzy człowieka, zdobywanie wciąż nowych horyzontów, podbój najwyższych szczytów, eksploracja oceanicznych den i kosmicznej pustki. Badania genetyczne, zderzanie cząstek w CERN-ie itd. itd. Nawet takie, z pozoru niezbyt potrzebne, jak skok Baumgartnera ze stratosfery ziemskiej, obserwowany przez naukowców. Kohelet pisał o czterech rzeczach, których apetyt nie może być zaspokojony – o grobie (śmierć), żywocie niepłodnym, ziemi, która nigdy nie jest nasycona wodą i o ogniu, który może się palić tak długo, jak ma dostęp do paliwa i tlenu, czyli bez końca. Można do nich dopisać piątą konstantę – ludzką dociekliwość, wieczną i nieustającą potrzebę zadawania sobie trudności i rozwiązywania ich, poszukiwania, chłonięcia, eksploracji, ekspansji. Jest to boska cecha, jedno z wielu podobieństw człowieka do swojego Stwórcy, który również „pracuje aż dotąd” (Jan 5:17), niestrudzony w akcie stwarzania.
Przede wszystkim dobre nowości znaleźć można w Piśmie Świętym. Te chrześcijańskie „nowości” mogą mieć 2-4 tysiące lat, nic nie szkodzi! Są dla nas nowe, ponieważ nasi nauczyciele nie kładą nam ich w uszy, a przecież treści te pochodzą również z Biblii. Żywimy się nimi jak czymś nowym. Np. kiedy ostatnio w Twoim zborze poruszany był temat przypowieści o dwóch orłach z proroctwa Ezechiela? Polecam. I jest to jak najbardziej ważne, podał nam to sam Ojciec Jezusa, a to Osoba, którą warto się interesować. I wszystkim, co robi i czego naucza. Może w tej przypowieści jest też coś o nas, wola Boża względem mnie i Ciebie? Myślę, że warto pozostawić na chwilę 99 naszych ulubionych, wielokrotnie „przewałkowanych” nowotestamentalnych lekcji i przypatrzyć się na przykład tej jednej, zapomnianej. To jest nasz obowiązek – zapoznać się z Biblią. Pismo Święte zostało przygotowane specjalnie dla Kościoła Chrystusowego i musi się wypełnić oraz zostać zrozumiane w całości (albo w 99%, ostatnie słowo może należeć do Pana) przez ludzi przed przyjściem Królestwa Chrystusowego. Ale aby zauważyć jego wypełnienie i pojąć sens, trzeba je czytać, poznać jego wszystkie zakamarki i stale porównywać je z rozwojem wydarzeń na świecie.
Poza tym dookoła nas Bóg czyni obecnie wiele i naszym obowiązkiem jest posilać tym siebie i innych, żeby nie słabnąć w oczekiwaniu na Królestwo. Do takich rzeczy należą m.in. niezwykłe odkrycia współczesnej archeologii biblijnej oraz wydarzenia dotyczące Izraela. Niektórzy z braci Badaczy w dalszym ciągu spotykają się, aby podzielić się takim „widokiem z wieży” (tj. porównywaniem bieżących wydarzeń z biblijnymi proroctwami); kiedyś nawet w „Watch Tower” C.T. Russella, „Straży” br. Stahna i potem w „Na Straży” był stały dział, skupiony na informacjach ze świata polityki, nauki, religii – i badackim komentarzu do tych wieści. Czemu go już nie ma? Warto byłoby wrócić do tego nienajnowszego, ale bardzo dobrego zwyczaju, który został zaniechany.
ZŁE NOWOŚCI
Owszem, jak najbardziej są takie, i stanowią wielkie niebezpieczeństwo dla nas. Szkodliwymi nowościami dla pierwszych zwolenników Chrystusa były błędy doktrynalne, np. herezje, które powstały z zetknięcia „rychłego” (pierwotnego) Kościoła z platonizmem i gnostycyzmem, szkodliwe nauki hierarchów rzymskiego kościoła i jego „córek”, które powaliły w błoto szlachetne ideały Naszego Mistrza. W naszych czasach – niezgodne z Pismem nauki, duch i style innych środowisk religijnych. Ateizujące komentarze do Biblii, osłabiające jej autorytet, patrzące na Pismo Święte jako dzieło człowieka. Zmiany we współczesnych obyczajach. Takich nowości musimy się wystrzegać. Ale nie można popaść w absurd, chcąc całkowicie uchronić współbraci i sympatyków naszej duchowej rodziny przed obcymi wpływami i w tym celu „pozabijać deskami i gwoździami” wszystkie „okna” na świat. Kiedy z obawy przed przeziębieniem pozamykasz na długo wszystkie okna w twoim domu, to powietrze się zepsuje. Ba, można nawet się udusić. Podobnie jest z życiem duchowym w chrześcijańskiej wspólnocie. Są przygody i niebezpieczeństwa, jak okazjonalne „przeziębienie” po wystawieniu się na „świeże powietrze”, ale i wielkie korzyści wynikające z otwarcia się na przepływ informacji. Czy nam się to podoba, czy nie, musimy żyć samodzielnie, z koniecznością podejmowania ciągłego wyboru („miasto z murami, ale i bramami”), unikając dwóch krańcowości – sekciarskiego zamknięcia się od wewnątrz („bastion, oblężona twierdza”) lub otwartości tak wielkiej, że aż skutkuje utratą tożsamości („miasto bez murów”).
DOBRE NOWOŚCI W OBRAZIE: MANNA I CHLEBY POKŁADNE
1. Zbieranie manny (2 Moj. 16) – symbol indywidualnego wysiłku w celu przedłużenia własnego duchowego życia, a więc szukanie nowych, pożywnych treści; a nie symbol starych, nienaruszalnych i niezastępowalnych Prawd, gdzie grzechem jest pragnienie czegoś innego, czegoś więcej. To prawda, Izrael spożywał wciąż ten sam rodzaj pokarmu, ale nie tą samą porcję pokarmu, to była każdego dnia nowa, świeża i własnoręcznie zebrana Manna (treści odżywcze dla życia duchowego). Podobnie jest z nami – szukamy wciąż nowych wartości odżywczych dla nowego stworzenia, ale nie powinny to być ciągle te same myśli na podstawie tych samych wersetów, trzeba iść dalej i szukać głębiej. A zwłaszcza obecnie, kiedy żyjemy niedaleko Dnia Chrystusowego, musimy zbierać podwójnie – podobnie, jak Żydzi w przeddzień sabatu zbierali po dwa Gomery, a nie jeden. W naszych czasach rozmnożyła się wiedza biblijna i trzeba nam z niej korzystać. Żyjemy w specjalnym czasie na to właśnie poświęconym. I wszystko, względny spokój w naszym regionie świata, względna wolność, dostęp do wiedzy i dobrobyt (w porównaniu z innymi częściami świata) na to szczególnie są nam dane. Nic nie dostaliśmy bez powodu.
Co więcej – w biblijnej, obrazowej historii mannę spożywać można było tylko przez jeden dzień, w następnym psuła się ona i mnożyło się w niej robactwo. Czy i w społeczności ludzi wierzących nie jest podobnie? Trzymanie się skostniałego credo, żywienie się „pokarmem na czasie” który wcale nie jest na czasie, powoduje „zakwaszanie się” zboru, rodzi napięcia, grozi duchowym uśpieniem i popadnięciem w sekciarstwo. Przeciw reformatorom XVI wieku stawia czasem zarzut, że nie „poszli dalej” w szukaniu Prawdy, lecz zadowolili się tylko niektórymi odkryciami i na tym stanęli, a ich potomkowie zapobiegli dalszym zmianom. Czy i my nie staniemy się do nich podobni, kiedy zamkniemy innym i sobie drogę do dalszego oczyszczania naszych pojęć? A taka praca jest potrzebna, zapewniam. Nawet i to, co wiemy, możemy utracić. Powtarzając jedną i tą samą myśl przez lata, pewnego dnia spostrzeżemy, że oderwała się ona od macierzystego kontekstu, że zapomnieliśmy, co przez nią Bóg miał na myśli i że stosujemy ją w niewłaściwym celu. Przykład – choćby powyższy symbol manny.
2. Chleby świątynne (3 Moj. 24:5-9) – zmieniane co tydzień w Świątnicy (Miszkan, namiot na puszczy, gdzie Bóg objawiał się Izraelitom, a potem Świątynia), przykład pozytywnych nowości, zapewnianych przez kapłanów. W każdy szabat na stole Pańskim miały pojawić się nowe chleby pokładne. Symbolizują one świeżą refleksję nad Słowem Bożym, którą powinniśmy mieć przynajmniej raz w tygodniu, na naszych nabożeństwach („kapłan miał chleby „kłaść przed Panem porządnie”, czyli równo i ładnie, podobnie mówca ma być przygotowany i powinien mieć przemyślany, starannie ułożony temat). I tu zaznaczona jest ważna rola kapłanów, czyli wszystkich osób, mających Ducha, a najwięcej sług zborów – muszą oni karmić ogół czymś odkrywczym i świeżym. Odżywczym – a nie twardymi i sczerstwiałymi zagadnieniami, które nie budują już ani naszej wiedzy biblijnej, ani naszego ducha. Niech to będzie choćby i jedna, drobna, wypracowana przez nich myśl – ale taka musi być.
DOBRE I ZŁE „STAROŚCI”
Nie wszystko, co stare, jest dobre. Kto z nas nie spotkał w swoim życiu starca, zachowującego się niemądrze, wulgarnego albo pijanego na przykład? Zdarzają się tacy. Czy wszystkie rozwiązania cywilizacyjne starych czasów były dobre? Jeśli tak, to dlaczego wprowadzono zmiany i ulepszenia? Nie wszystkie stare ścieżki i nauki są dobre i pochwały godne. Także w sprawach wiary. Np. tzw. „spodziewania” naszego założyciela, jak to je dziś nazywamy, nazywane niegdyś „Bożymi datami”, które skompromitowały w światowej opinii publicznej Badaczy i zawiodły wielu szczerych ludzi, sympatyzujących z tą działalnością. Polecam do przeczytania wyjątkową pracę byłego ŚJ, br. Carla Olofa Jonssona, opublikowaną w „Badaczu” nr 12, która szczegółowo omawia ten przedmiot. Naprawdę warto zapoznać się z tym artykułem, a także z jego książką „Kwestia Czasów Pogan”.
A jeszcze osobną sprawą jest to, że czasami niektóre poglądy i zachowania spotykane wśród miłujących to, co stare chrześcijan wcale nie są najstarsze, tylko takie, powiedziałbym – średnio stare. Te naprawdę stare są lepsze. Kiedy na przykład przyjrzysz się uważnie Badaczom czasu Russella, to zadziwisz się ich tolerancją religijną, wolnością sumienia, spontanicznością, sympatią dla innych chrześcijan, gotowością do wielkich poświęceń i do głoszenia prawd „Żniwa” wszędzie, gdzie się da – zobaczysz, innymi słowy, postawy i cechy, które dziś są rzadko spotykane w przesyconym naszą specyficzną polską religijnością powojennym badactwie. Które tylko częściowo jest usprawiedliwione przez konieczność przystosowania się do trudnych warunków panującego u nas przez czterdzieści kilka lat komunizmu (będąc początkowo ponadwyznaniowi zostaliśmy zmuszeni określić się, założyć denominację i zarejestrować działalność; panujący ustrój walczył z religią, więc bracia wycofali się z wielu inicjatyw, takich jak na przykład publiczne odczyty i wykłady, będące na porządku dziennym za Grudnia, Stahna czy Wojtkowskiego i in.. Dalej, przedwojenną i powojenną polską społeczność opuściło ze względu na prześladowania wielu wykształconych ludzi, zwłaszcza profesorów, a pozostali w niej tylko prości bracia, bez perspektyw na karierę, ale przez to gotowi w służbie Pana na wszystko, toteż kierownictwo było w ich ręku, lecz taki stan rzeczy w połączeniu z zawartym w „Wykładach” nieprzychylnym poglądem na temat wpływu świeckiej nauki na wiarę i wyższego krytycyzmu biblijnego w uczelniach spowodował niechęć do wyższego kształcenia oraz do nowości w ogóle. Wyjaśniwszy sobie, skąd między innymi wzięły się różnice między pierwszymi Badaczami, chciejmy rozumieć, że przyzwyczajenie do tych późniejszych zmian nie jest dobre).
Mój wniosek – od sług Słowa wymagane jest, aby obok jak najbardziej uzasadnionego dbania o podstawy wiary i nauczanie dzieci i młodych wnosili także nowe, dobre treści do umysłów ogółu. Może nie nowe doktryny, bo faktycznie trudno o takie, ale tłumaczenia proroctw, „widok z wieży”, przemyślenia etyczne, poruszanie problemów społecznych, cywilizacyjnych itp. Jeśli swoje lenistwo, złą wolę, denominacyjny strach przed innymi wpływowymi członkami albo nieumiejętność bracia zasłaniają „walką z nowościami” czy dosadniej „nowinkarstwem”, to działają na szkodę ogółu. Wyjątek stanowią ci, którzy rzeczywiście nie mają daru wykładania spraw biblijnych, umiejętności zrozumiałego wysłowienia się – są tacy bracia i można to zrozumieć.
Powtórzę za br. M. Targoszem: „Życie duchowe nie znosi próżni”. Próżnią jest brak nowych inspiracji, brak pokrzepienia wiary dobrą wieścią, brak kontaktu z rzeczywistością. Próżnią jest brak chęci powrotu ze ślepej uliczki, w jaką czasem wpadają całe wspólnoty i ruchy. Ruch, który stał się bezruchem – też jest próżnią. Szczególnie godzi to jak zawsze w osoby młode, czyste, idealistyczne, w pełni sił umysłowych i fizycznych, widzące dalej i ostrzej od nas. Bo takimi są. Tych może skłonić do opuszczenia naszych szeregów. A nas, starszych, trochę mniej wymagających i dostrzegających mniej niuansów, próżnia może zmienić w osoby jednostronne, bojaźliwe, podporządkowane człowiekowi i – ogólnie nieszczęśliwe. Oby nas dobry Bóg ustrzegł od takiej ewentualności. Żyjmy pełnią życia duchowego, na poziomie, jaki nam przysługuje. A oto, co On nam sam obiecuje:
Oto pierwsze rzeczy przyszły, Ja też nowe opowiadam, pierwej, niż się zaczną, dam wam o nich słyszeć. Śpiewajcie Panu pieśń nową, chwała jego jest od kończyn ziemi, którzy się pławicie po morzu, i wszystko, co w niem jest, wyspy i obywatele ich. Izaj. 42:9-10 (BG)
Albowiem oto Ja tworzę niebiosa nowe, i ziemię nową, a nie będą wspominane rzeczy pierwsze, ani wstąpią na serce. Izaj. 65:17 (BG)
Po kropce:
Z pewnością należy wzorować się na osobach szlachetniejszych od nas. Pan Jezus kazał nam naśladować swojego Ojca (Mat. 5:43-48) oraz siebie samego, co jest zresztą podstawą naszej drogi za Nim. Święty Paweł pisze nam, abyśmy byli jego naśladowcami (1 Kor. 4:14-16), wskazuje nam też na „wodzów naszych” jako wzór postępowania (Hebr. 13:7). Dla wielu Badaczy autorytetem i przykładem jest też z pewnością Charles Taze Russell, stały uczestnik naszych zebrań, mimo fizycznej nieobecności najczęściej zabierający głos w zborach, w których cytuje się jego poglądy. Starajmy się więc brać z niego przykład w jego podejściu do nowości. A jakie było jego stanowisko w tej sprawie? Otóż czytał on wszystko, co tylko wydawało mu się wartościowe w służbie dla Pana i bynajmniej mu, jak się zdaje, to nie zaszkodziło (może poza wyjątkiem tego, czego się nauczył od Nelsona Barboura, ale to moje zdanie). Brat Russell posługiwał się przy studiowaniu Biblii ponad siedemdziesięcioma przekładami Pisma na język angielski. Czytał najlepszych historyków i komentatorów swoich czasów, katolickich (H. Brueck), żydowskich (Graetz) i świeckich (White, Willard, Fisher, Gibbon). (Czemu teraz myślących braci się za to krytykuje?) Znał historię chrześcijaństwa: postanowienia soborów, korespondencje papieży i cesarzy, rzymskokatolickie encykliki i katechizmy, cytował dzieła reformatorów. Czytał prasę krajową i zagraniczną, był na bieżąco z doniesieniami, co więcej, pisał do wielu gazet. Interesował się archeologią, szczególnie zdumiewającymi ówczesną epokę wykopaliskami w Egipcie. Pominę jego znajomość poezji i literatury chrześcijańskiej i świeckiej, której najcelniejsze utwory często cytował w swoich „Wykładach” i drukach zwartych. Interesował się technologiami w służbie dla Pana, czego dowodem niech będzie wyprzedzająca swoje czasy „Fotodrama”. Tacy powinniśmy być w miarę naszych umysłowych możliwości. Gdyby żył w naszych czasach, oglądałby i dodawałby chrześcijańskie filmy na Youtube i miałby konto na Facebooku, które wykorzystywałby do dobrych celów, a w zakładkach swojej wyszukiwarki miałby wiele interesujących linków. Na pewno chodziłby z laptopem. Czytałby wartościowe książki naszych czasów i miałby kontakty ze szczerze oddanymi Bogu ludźmi z innych grup wyznaniowych, prowadząc z nimi pełne sympatii rozmowy.
Czytajmy wszystko, zwłaszcza wtedy, kiedy jesteśmy jeszcze młodzi i nasze umysły są chłonne.
Poznawajmy geografię, historię, nauki przyrodnicze, języki obce – wszystko to oprócz oczywistych korzyści związanych z podniesieniem kwalifikacji zawodowych pomoże nam też zrozumieć Biblię i Boską wolę. Będziemy bardziej zorientowani i mniej podatni na zwiedzenie. Jest wielka różnica między chrześcijaninem, który zna jedynie Biblię, a takim, który wraca do Biblii z wiedzą z wielu dziedzin. Ten drugi potrafi na to starożytne dzieło rzucić nowe światło i wzbogacić w ten sposób nas wszystkich. Ten pierwszy nawet złożoności tej jednej księgi pojąć nie umie, rozumie ją bardzo wąsko i trzyma się tylko znajomych fragmentów. Nie pojmuje wielu jej abstrakcyjnych zagadnień, nazw własnych, metafor, jej geografii, właściwości języka. Źle interpretuje opisane w niej fakty. To odbija się także w życiu społecznym takiego chrześcijanina. Byłem obserwatorem i słuchaczem wielu rozmów, których uczestnicy – choć to od wielu lat bracia w Panu i dobrzy ludzie – podczas dyskusji biblijnych mieli wiele nieporozumień, ponieważ nie potrafili się nawet wysłowić, wyłożyć swoich myśli, dzielić poszczególnych kwestii na odrębne kategorie. A w Biblii niemało jest pojęć wieloznacznych i symboli, takich, jak np. duch, prawda, świat, grosz, wiek, panna, drzwi, żniwo, wesele itd. które stają się zarzewiem konfliktu dla osób, które walczą o słowa, nie mając przy tym umiejętności abstrakcyjnego myślenia. Pomóżmy innym i sobie, aby rozumieć lepiej siebie samych, naszych braci i otaczającą nas rzeczywistość, otwierając się na pozytywne nowości. I niech Pan pomoże naszemu chrześcijańskiemu „filtrowi” skutecznie selekcjonować wszystko, co przychodzi do naszych umysłów.
- Tagi: akt stwarzania, ateista, Biblia, Bóg, Carl Olof Jonsson, Charles Taze Russell, chleby pokładne, chleby świątynne, chrześcijanin, chrześcijańskie filmy, Czasy Pogan, ewangelia, Ezechiel, Fotodrama, gnostyk, Graetz, historia chrześcijaństwa, Jezus, katolicki, Kościół, Kościół Chrystusowy, Królestwo Chrystusowe, literatura chrześcijańska, manna, Miszkan, Na Straży, nabożeństwo, naczynia przeciekające, namiot na puszczy, Nelson Barbour, Nowy Testament, Ojciec Jezusa, Pan Jezus, Pismo Święte, pokarm na czasie, Prawo Mojżeszowe, proroctwo, przypowieść, Reformacja, Russell, Stary Testament, Stwórca, Świątynia, słowa Jezusa, Słowo Boże, Watch Tower, wiara, wola Boża, zrozumieć Biblię