Miłość znakiem czasów końca

Autor tekstu - Łukasz Miller | Data publikacji - piątek, 13 grudnia 2013 | Obszar - na Północ

Miłość znakiem czasów końca

fot. Natalia Litkowicz

Często przytacza się i próbuje zastosować do obecnych czasów liczne przepowiednie dotyczące końca świata. Mają one swoje źródła w nauce (asteroida, trzęsienia ziemi itp.), pradawnych religiach (Majowie) czy w samej Biblii (Apokalipsa). Wszystkie one mówią o kataklizmach, wojnach, chorobach… Jednak tylko Biblia podkreśla jeszcze jeden znak czasów końca, który chrześcijanie jakoś (przypadkowo zapewne) pomijają i nieczęsto wspominają. Mowa o miłości. Otóż poziom miłości w sercach ludzi również jest znakiem czasów końca. Wspomina o tym apostoł Paweł: A wiedz o tym, że w dniach ostatnich nastaną chwile trudne. Ludzie bowiem będą samolubni, chciwi, wyniośli, pyszni, bluźniący, nieposłuszni rodzicom, niewdzięczni, niegodziwi, bez serca, bezlitośni, miotający oszczerstwa, niepohamowani, bez uczuć ludzkich, nieprzychylni, zdrajcy, zuchwali, nadęci, miłujący bardziej rozkosz niż Boga.Będą okazywać pozór pobożności, ale wyrzekną się jej mocy. I od takich stroń (2 Tym. 3:1-5).

Problem z tym wersetem jest taki, że postrzegamy go bardzo ogólnie, a nie jednoznacznie do konkretnych zachowań. A jeśli już to robimy, to względem innych a niekoniecznie siebie samych – czego nie można pochwalić. Nie jesteśmy stanowczy w osądach grzechu i przemilczamy wiele spraw, nie dlatego, że nie wiemy co powiedzieć czy też czujemy brak Ducha Świętego, ale dlatego by się nie narazić. Żyjemy w czasach, gdzie panuje wszechogarniająca nas ze wszystkich stron poprawność polityczna: nic nie wolno powiedzieć, sprzeciwić się ani zaprotestować. Tą polityczną poprawność przenosimy do naszych zborów, nie chcąc się nikomu narazić, nikogo do siebie zrazić – chcemy być przyjacielem wszystkich. I jest to chwalebne, aby żyć w zgodzie ze wszystkimi, jednak czy ceną ma być prawda Ewangelii? Brak naszej stanowczości w egzekwowaniu norm etycznych (przede wszystkim u siebie samego) również zostało proroczo przewidziane jako syndrom dni ostatnich: Znam twoje czyny, że ani zimny, ani gorący nie jesteś.Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny,chcę cię wyrzucić z mych ust (Obj. 3:15-16). Zatem powinniśmy siąść przed lustrem i bezwzględnie sprawdzić, czy któryś z typów zachowań ludzkich (2 Tym. 3:1-5) nie dotyka nas osobiście.

Zauważmy fakt, że człowiek nie ma wpływu na znaki końca czasów: nie mamy wpływu na wojny czy choroby. Nie mamy także wpływu na to jacy będą ludzie w czasach ostatnich. Prorocza wizja jednoznacznie wskazuje, że większość ludzi będzie taka jak napisał Paweł. Na co zatem mamy wpływ? Otóż wpływ mamy na to czy my będziemy przypisani do tej większości, czy też nie. Mamy wpływ na nasze postępowanie i charaktery, i to od nas zależy jacy będziemy. Bóg w wizjach dotyczących przyszłości nie mówi szczegółowo gdzie, kiedy, co – ale podaję pewną zasadę. Jeśli nie mamy w sobie uczucia empatii to od nas to zależy, to my jesteśmy za to odpowiedzialni.

W tym kontekście już łatwiej nam zrozumieć siłę „weryfikatora” przynależności do Boga, bycia prawdziwym chrześcijaninem: Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie. Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali (Jana 13:34-35). Możemy podkreślać różnicę doktrynalną, możemy podkreślać różnicę w logu danej religii, możemy mówić o różnicach w porządku nabożeństwa, ale to wszystko będą różnice ludzkie i dla ludzi. Bóg jasno i dobitnie oznajmił w słowach Jezusa czym mamy się różnić od innych ludzi (w tym fałszywych chrześcijan także).

Miłość braterska, to troszkę śliski temat, gdyż nie wiadomo od której strony do niego podejść: uczuć czy uczynku. Jeśli mówimy o uczuciach, to sprawa jest krótka, ponieważ chcąc być szczerym, nie czuję „motylków w brzuchu” na widok moich zborowników, a przecież nie są mi obojętni. Z drugiej strony mamy uczynek, ale wtedy jaki on ma być, aby dowód miłości braterskiej był okazany? Wydaje się, że Biblia nie stawia wysoko poprzeczki i sprowadza zagadnienie do elementarnych założeń: Jeśliby ktoś mówił: Miłuję Boga, a brata swego nienawidził, jest kłamcą,albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi (1 Jana 4:20). Biblijny konkret, który wskazuje, jak wielki zasięg ma nasz osobisty stosunek do innych chrześcijan: moja osobista gorycz do brata w Panu ma wpływ na moją relację z Bogiem!

Tak silne akcentowanie miłości braterskiej ma swoje uzasadnienie, ponieważ jest to jedyny znak czasów, który w znaczący sposób na nas oddziałuje każdego dnia: a ponieważ wzmoże się nieprawość, oziębnie miłość wielu (Mat. 24:12). Co ciekawe, ten werset nie mówi o tym, że miłości nie będzie, bo ona będzie, tylko zimna. Jeśli miłość gorąca to stan pożądany, a rozumiem, że jest to miłość kiedy jeden daje się pokroić za drugiego, to tym samym miłość oziębła charakteryzuje się egoizmem. Ten egoizm objawia się w tym, że szukamy swego (jako priorytetu), a dopiero później, gdzieś w głębi dostrzegamy współbrata. To właśnie egoizm hamuje nas przed wyciągnięciem ręki, schowaniem osobistej urazy, pominięciem (w swoim mniemaniu) krzywdy jakiej się doznało. To on właśnie uniemożliwia nam dostrzeżenie brata/siostry od 20 lat na konwencjach, przez co jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności nie ma sposobności by się (chociaż) przywitać…

Jeśli więc jest jakieś napomnienie w Chrystusie, jeśli – jakaś moc przekonująca Miłości, jeśli jakiś udział w Duchu, jeśli jakieś serdeczne współczucie – dopełnijcie mojej radości przez to, że będziecie mieli te same dążenia: tę samą miłość i wspólnego ducha, pragnąc tylko jednego, a niczego nie pragnąc dla niewłaściwego współzawodnictwa ani dla próżnej chwały, lecz w pokorze oceniając jedni drugich za wyżej stojących od siebie.Niech każdy ma na oku nie tylko swoje własne sprawy, ale też i drugich!” (Filip. 2:1-4). Wiadomo, że mamy różne charaktery i są tarcia. Niemniej jednak, nasza cielesność nie może być usprawiedliwieniem. To właśnie zapieranie się samego siebie jest tą próbą, którą przechodzimy każdego dnia swego poświęconego życia: A zatem zachęcam was ja, więzień w Panu, abyście postępowali w sposób godny powołania, jakim zostaliście wezwani,z całą pokorą i cichością, z cierpliwością, znosząc siebie nawzajem w miłości (Efez. 4:1-2). Jeżeli to jest możliwe, o ile to od was zależy, żyjcie w zgodzie ze wszystkimi ludźmi! (Rzym. 12:18). Nie mamy wpływu na stan serca innych względem nas – ale mamy wpływ na stan naszego serca względem innych.

Bagatelizowanie przesłania miłości Ewangelii znacząco utrudnia nam dostąpienia zbawienia, dlatego pozostaje nam stale pamiętać o tym, jak ważną rolę w naszym chrześcijańskim życiu ma miłość. Od nas zależy, czy zgodnie z Biblią, nadamy jej odpowiedni status w życiu: Dzieci,nie miłujmy słowem i językiem,ale czynem i prawdą! Po tym poznamy, że jesteśmy z prawdy, i uspokoimy przed Nim nasze serce (1 Jana 3:18-19).

Udostępnij...

O Autorze

Łukasz Miller