Cena Zbawienia

Autor tekstu - Łukasz Miller | Data publikacji - piątek, 06 marca 2015 | Obszar - na Północ

Cena Zbawienia
fot. Magdalena Dąbek

Historie biblijne postrzegamy głównie przez pryzmat postaci, jakie w nich występują. Imponują nam one często i lubimy do nich wracać myślami. Któż nie chciałby być pokorny jak Mojżesz, mieć wiarę jak Abraham, gorliwość jak apostoł Paweł czy tak silnie przylgnąć sercem do Boga jak Dawid! A takich przykładów jest dużo więcej. Na opisane w Biblii wydarzenia patrzymy zawsze z perspektywy czytelnika, analizując je kompleksowo, według klucza „przyczyna – skutek – lekcje dla nas”.

Niestety, takie spojrzenie na bohaterów Biblii niesie z sobą pewne ograniczenia, bo oceniamy ich częściej w superlatywach, niż obiektywnie. Dlaczego w superlatywach? Bo Biblia wystawia im pozytywną ocenę i właśnie tą końcową oceną zazwyczaj się sugerujemy. Trudność jest niemała, tym bardziej że w zapisach biblijnych nie znajdziemy wszystkich szczegółów, a dopowiadanie sobie tego, czego możemy się tylko domyślać, może nas wprowadzić w błąd. Spróbujmy jednak zastanowić się nad tym, co Biblia nam mówi.

Jako przykład przeanalizujmy postać Mojżesza. Patrzymy na niego jak na zakonodawcę i wodza narodu, a równocześnie człowieka niezwykle pokornego, uległego, który mógł rozmawiać z Bogiem niemal twarzą w twarz. Biblia wystawia mu świadectwo, że był najpokorniejszy z ludzi: „Mojżesz zaś był człowiekiem bardzo skromnym, najskromniejszym ze wszystkich ludzi, jacy żyli na ziemi” (4 Mojż. 12:3). Także i inne fragmenty Pisma ukazują go jako człowieka w pełni oddanego i zaangażowanego w służbę Bożą. Opis życia, jakie wiódł Mojżesz, zanim powołał go Bóg, nie robi na nas większego wrażenia: czterdzieści lat spędzonych na dworze faraona i drugie czterdzieści pasterskiego bytowania na pustyni. Wszystko opowiedziane w dużym skrócie, a to przecież musiał być znaczący etap jego rozwoju. To właśnie na pustyni Mojżesz uczył się pokory, w codziennym znoju i trudzie smakując chleb zmieszany z pustynnym piachem. I choć mieszkał z kochającą go rodziną, pamiętał, że jest banitą, że wcześniej przebywał na dworze faraona. Co musiał czuć? Ile razy zastanawiał się, czy warto było stawać w obronie bitego Hebrajczyka? A może w ogóle się nad tym nie zastanawiał, tylko z uśmiechem na ustach witał każdy dzień, przemierzał kilometry ze stadami swego teścia i śpiewał głośne „hosanna”?... To na pewno nie był dla Mojżesza łatwy okres w życiu, ale był to czas zaplanowany przez Boga. Czas, który uczynił go na tyle silnym, by mógł potem wyprowadzić z Egiptu swój liczący już wówczas prawdopodobnie parę milionów lud i mieć go na swych barkach przez czterdzieści lat. Zatem bez tych osiemdziesięciu lat trudnych i cierpkich przygotowań (o których tak niewiele Biblia nam mówi) Mojżesz nie byłby w stanie podołać roli wielkiego przywódcy narodu, jaką powierzył mu w końcu Bóg.

Kolejny przykład: Dawid, który napisał tak wiele pięknych psalmów na cześć Boga. Jego historię czytamy trochę jak powieści sensacyjne. Patrzymy na niego jak na człowieka, który otrzymał Boże zapewnienie utwierdzenia swego królewskiego tronu na wieki, ale jednocześnie jak na osobę grzeszną – często przywodzimy na pamięć historię z Batszebą i Uriaszem Chetejczykiem (1 Król. 15:5). Spójrzmy jednak na niego jak na osobę, która się boi, bo król, któremu zaufał i pragnął służyć, chce go zabić. Zauważmy w nim człowieka, który obwinia się o śmierć ludzi zabitych przez Saula dlatego, że pomogli Dawidowi w ucieczce. Popatrzmy na niego jako na ojca, który ucieka przed swym zbuntowanym synem, bo wie, że gdy dojdzie do konfrontacji, jego dziecko zginie. Co mógł myśleć Dawid uciekając z Jerozolimy: „Bóg mnie słusznie karze”, „Byłem złym ojcem”, „Jestem nieodpowiednim królem”? Przecież te „piękne Psalmy” nie wzięły się tylko z talentu artystycznego Dawida. To wszystko, o czym pisał i śpiewał, autentycznie przeżył, warto więc zastanowić się nad tym, ile w jego życiu było bólu, cierpienia, ile błędów, nieprzespanych nocy, niepewności i strachu...

Nie piszę tego po to, aby formować przykład dla chrześcijanina – kogoś, kto zawsze cierpi, płacze i narzeka. Nie w tym rzecz. Coraz częściej chodzimy do naszych kościołów, by sobie humor poprawić, by mieć lepszy nastrój, pocieszyć się w smutkach, których jest niemało. Efekt jest taki, że chcemy słuchać kazań, które mówią, jaki Bóg jest dobry, jak cudowne będzie życie wieczne, ile to łask i błogosławieństw otrzymamy. Chcemy zapewnień, że wszystko się ułoży, i zachęt, by nie trapić się problemami, bo Bóg nas kocha… To wszystko jest prawdą, ale jest i druga strona medalu, którą zaniedbujemy: to między innymi świadomość Bożego przesłania, znajomość proroctw czy próba (słowo klucz) interpretacji Apokalipsy. Jednym słowem – potrzebna jest też praca nad zrozumieniem sensu przesłania Biblii w pełnej mierze, a nie tylko przepełniona słodyczą społeczność (oby nie była jedynie towarzystwem wzajemnej adoracji). Każda z tych dwóch stron medalu jest dobra i potrzebna i nie należy stawać w opozycji do żadnej z nich, ale jedno należy wykonywać, a drugiego nie zaniedbywać (Mat. 23:23).

Musimy także pamiętać, że przyjście do zboru po pocieszenie i ulgę w zmartwieniach tygodnia nie tylko nie jest grzechem, ale jest najwłaściwszą rzeczą, jaką możemy uczynić. W czym zatem problem? A w tym, że tych naszych kłopotów i zmartwień nie analizujemy z perspektywy Bożej, lecz jedynie z ludzkiej. Dostrzegamy tylko to, co tu i teraz, ewentualnie jeszcze tyle, ile sięgamy pamięcią wstecz – nie potrafimy spojrzeć na konsekwencje, które pojawią się w przyszłości. Bóg natomiast patrzy na całość naszego życia, ze wszystkimi jego szczegółami. I tak jak wypasanie owiec przez Mojżesza na pustyni mogłoby się wydawać mało zbożnym zadaniem, tak dziś konflikt z przełożonym w pracy  z ludzkiego punktu widzenia może nie mieć żadnego związku z naszym życiem duchowym. Z Bożej perspektywy natomiast jest to ćwiczenie naszego charakteru, mające duże znaczenie w kwestii naszego zbawienia. Takich przykładów znajdziemy wiele: może to być choroba albo trudności w nauce, może to być niezamożność lub ciągłe porażki zawodowe. Wszystko dotyka nas w jakimś celu, tylko my musimy w końcu pojąć, że wielu rzeczy nie jesteśmy w stanie zrozumieć od razu. Musimy jednak iść dalej, modlić się, pytać, szukać odpowiedzi – one pojawią się wówczas, gdy będziemy na nie gotowi! „Dlatego radujcie się, choć teraz musicie doznać trochę smutku z powodu różnorodnych doświadczeń. Przez to wartość waszej wiary okaże się o wiele cenniejsza od zniszczalnego złota, które przecież próbuje się w ogniu, na sławę, chwałę i cześć przy objawieniu Jezusa Chrystusa” (1 Piotr 1:6-7)

Nie popełniajmy grzechów Izraela, który chciał słuchać jedynie takich proroków, którzy mówili miłe dla ucha rzeczy, nawet jeśli były to kłamstwa.  Nie pomijajmy trudnych rozdziałów czy nawet całych ksiąg Biblii, bo wydaje się nam, że potrzebujemy tylko wersetów o miłości i nadziei… Te trudne rzeczy znalazły się tam po to, by pomóc nam w osiągnięciu naszego zbawienia, ale też po to, byśmy mieli dziś wskazówkę, jak podejmować odpowiednie decyzje, wychowywać właściwie dzieci i iść przez życie godnie. „Tak mówi Pan, twój Odkupiciel, Święty Izraela: Jam jest Pan, twój Bóg, pouczający cię o tym, co pożyteczne, kierujący tobą na drodze, którą kroczysz. O gdybyś zważał na me przykazania, stałby się twój pokój jak rzeka, a sprawiedliwość twoja jak morskie fale” (Iz. 48:17-18)

Spróbujmy uświadomić sobie, że służba Bogu to nie przejściowa moda ani tak zwany lifestyle, lecz żmudna praca nad własnymi słabościami. To prawda, że zbawienie jest z łaski, ale ta łaska nie upoważnia nas jedynie do odpoczywania, radowania się i życia w błogim nastroju, który wynika z czerpania profitów ze śmierci Jezusa. Jeżeli bohaterowie wiary (Hebr. 11) do swych misji i powołań przygotowywani byli całymi latami, to musimy być świadomi, że nasze życie dane nam jest po to, byśmy mogli przygotować się do zadań, jakie nas czekają w Królestwie Bożym. Nie zmarnujmy tego czasu na „wakacje”…

„A Bóg wszelkiej łaski, Ten, który was powołał do wiecznej swojej chwały w Chrystusie, gdy trochę pocierpicie, sam was udoskonali, utwierdzi, umocni i ugruntuje. Jemu chwała i moc na wieki wieków! Amen”
(1 Piotr 5:10-11)

Udostępnij...

O Autorze

Łukasz Miller