Zacheusz

Autor tekstu - Marta Honkisz | Data publikacji - piątek, 22 listopada 2013 | Obszar - na Południe

Zacheusz

fot. Natalia Litkowicz

Niedawno w zborze w Niepołomicach rozważano fragment z Ewangelii Mateusza o tym, że powinniśmy być jak dzieci. Dyskusja była burzliwa, były różne zdania. Dzięki temu przypomniałam sobie, że kilka miesięcy temu dostałam od znajomego maila, w którym były cytaty dotyczące dzieciństwa. Zdaniem ich autorów bycie dzieckiem oznacza: bycie radosnym, szczerym w swych uczuciach, posiadanie umiejętności nieustannego zdziwienia tym co nas otacza, podziwiania tego. Dziecko ich zdaniem pozwala się kształtować, zmieniać, rozwija się, nabywa nowe umiejętności.

W Ewangelii Łukasza 19:1-10 jest zapisana historia pewnego człowieka – Zacheusza. Większość mówi, że był wielkim grzesznikiem, złym człowiekiem. Okradał ludzi, wzbogacił się na ludzkim cierpieniu. Zbierał podatki na rzecz wroga. Co więcej był przełożonym celników, kimś kto ściśle współpracował z Rzymianami.

Był również człowiekiem niskiego wzrostu. Świetnie rozumiem jak to jest kiedy jest się małym. Da się z tym całkiem dobrze funkcjonować, jednak na takim stanowisku, mężczyzna powinien wyglądać bardziej reprezentacyjnie. Słusznie można podejrzewać, że niski wzrost mógł być źródłem kpin, szyderstw ze strony innych. Takie sytuacje na pewno mają wpływ na to, co się myśli o sobie.

Pierwsze co pomyślałam, czytając tą historię, to to, że zachował się jak dziecko, małe zaciekawione dziecko, które koniecznie chce kogoś zobaczyć. Nie przejmuje się swoją pozycją, wiekiem, tym czy wypada czy nie. On pragnie zobaczyć Jezusa i wdrapuje się na drzewo. Wyobrażam sobie jak wspina się najwyżej jak może, szuka miejsca, z którego będzie najlepiej widać, wyciąga szyję i widzi. Co więcej, zostaje dostrzeżony przez tego, którego chciał zobaczyć.

Jaka jest reakcja Zacheusza na to, że Jezus chce zatrzymać się w jego domu? Spontaniczna, żywa, szczera i zupełnie zmieniająca jego życie. „Panie oddam połowę mojego majątku ubogim, a z reszty poczwórnie wynagrodzę wyrządzone krzywdy”. Jest w nim tyle ufności, że warto zmienić się dla Jezusa, zrobić ważny krok w życiu. Podobnie jak w dziecku, które dorasta i musi podejmować nowe wyzwania, robić pierwsze kroki, i które mimo obaw ufa i podejmuje się tego trudu.

Zastanawiam się nad sobą. Czy mam w sobie śmiałość, aby wejść na drzewo, nie obawiając się jakichś krzywych spojrzeń, docinków? Czy jest we mnie pragnienie zobaczenia Jezusa, poznania Go? Jak postąpię kiedy usłyszę: Marto chcę wstąpić dziś do twego domu? Czy będę zdolna zmienić swoje życie, zrezygnować z tego do czego jestem przyzwyczajona, przywiązana? Muszę znaleźć w sobie dziecko, aby udzielić odpowiednich odpowiedzi.


Potem wszedł do Jerycha i przechodził przez miasto.
A pewien człowiek, imieniem Zacheusz, który był zwierzchnikiem celników i był bardzo bogaty, chciał koniecznie zobaczyć Jezusa, któż to jest, ale sam nie mógł z powodu tłumu, gdyż był niskiego wzrostu.
Pobiegł więc naprzód i wspiął się na sykomorę, aby móc Go ujrzeć, tamtędy bowiem miał przechodzić.
Gdy Jezus przyszedł na to miejsce, spojrzał w górę i rzekł do niego: Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu.
Zszedł więc z pośpiechem i przyjął Go rozradowany.
A wszyscy, widząc to, szemrali: Do grzesznika poszedł w gościnę.
Lecz Zacheusz stanął i rzekł do Pana: Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogoś w czymś skrzywdziłem, zwracam poczwórnie.
Na to Jezus rzekł do niego: Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu, gdyż i on jest synem Abrahama.
Albowiem Syn Człowieczy przyszedł odszukać i zbawić to, co zginęło.
- Ew. Łukasza 19:1-10 [BT] -

Udostępnij...

O Autorze

Marta Honkisz