Moje Zatonie
2012 & 2013
Rok 2012
Przymykam oczy, aby lepiej zobaczyć tego łabędzia rozkładającego skrzydła nad wodą.
Uczy młodego latania? Kicz.
Przymykam oczy, by kaczkę rozpoznać, ptaki na zwalonym drzewie. Kicz.
Przymykam oczy, by jeszcze raz w zachodzące słońce popatrzeć. Kicz.
Zamykam oczy, by w niebie się poczuć. Prawda.
Dobrze mi.
Lubię takie błogie chwile, kiedy słyszę jakieś głosy w oddali, na horyzoncie majaczą się trudne do zidentyfikowania kształty, a ja pluskam się w chłodnej wodzie, gdy na plaży upał. Lubię też popływać po męczącym dniu. To przyjemny sposób, by zmyć napięcia, niepokoje, niepewność.
Dobrze mi.
Ale i wtedy, gdy z miłą koleżanką niespiesznie machamy wiosłami, płyniemy w miejsca, których z brzegu nie widać. Czym nas zaskoczą?
Nie znam głosów ptaków odzywających się w szuwarach wokół wyspy, ale to nieważne. Wystarczy, że jest to piękne.
A kiedy będzie mi smutno, obejrzę zdjęcia. Na pewno, to w worach pokutnych, zrobione o 7.30 na pustej plaży. Od razu czuję, jak mokry piasek chłodzi nogi i to lekkie podniecenie, co to będzie i jak długo, bo wór tak gryzie. To taka chwila, dla której warto żyć.
Do Zatonia jechałam bardzo zmęczona. Musiałam odpocząć. Bardzo mi odpowiadała rola zwykłego uczestnika. Ale na takich spotkaniach uczestnictwo wchłania się całym sobą. Wzruszałam się, śmiałam do łez, przeżywałam błogie chwile oczyszczenia w wodzie i na niej. Oglądałam, słuchałam, śpiewałam, rozmawiałam, jeździłam na rowerze, jak lubię, jak za dawnych lat.
Rozdział Biblii, w którym Jonasz modli się w brzuchu. Nie pamiętałam o tym tekście. Zazwyczaj opowiada się burzliwe losy proroka, jego bliskość z Panem Bogiem, ale jego świetna znajomość Słowa Pana jakoś jest pomijana. A być może to jest najważniejsze w całej historii, by mógł skutecznie przeprowadzić misję w Niniwie. Tę najważniejszą, bo wielkie miasto nawraca się do Boga Jahwe.
Zatonie 2013
Znowu Jonasz.
Tym razem wnuk. Jeszcze rok temu nawet go nie przeczuwałam no i nie wiedziałam, że to takie szczęście zostać babcią.
Mama Jonasza kupiła aparat, by głównie synkowi robić zdjęcia. Ale zapragnęła dowiedzieć się, jak je robić profesjonalnie, lepiej, z większą świadomością. Ja już wiem jakie to ważne, gdy po latach ogląda się odpowiedzi na pytania: jaka byłam, kiedy byłam mała. Moich zdjęć mam niewiele, teraz robi się ich tysiące, ale warto robić dobre, bo te przetrwają. Zwłaszcza, jeśli ma się wrażliwość. Asia ma.
A dowiadywać się w Zatoniu, to sprawa wagi niezwykłej.
Woziłam zatem Jonasza na długie spacery, pilnowałam go, kiedy słodko spał, zabawiałam, kiedy nie chciał spać, a mama była zajęta, bo właśnie robiła reportaż miejski, albo coś równie ważnego.
Ale był to też czas spokojnych rozmów, radość z przebywania wśród przyjaznych ludzi.
W Zatoniu, kiedy spogląda się na wodę jeziora, las na drugim brzegu, czuje się wolność, o której w tym roku wiele rozmawialiśmy. Czuje się miłość. Chce się dążyć ku Prawdzie. I chce się modlić, bo cisza jaka tu panuje, potęguje wrażenie, że Ojciec słyszy.