Wspólnota
Przeczytaj: Jael Neeman, Byliśmy przyszłością
Zamieszkajmy razem! Taki pomysł na pewno zrodził się w Białogardzie, nie pamiętam tylko czy po pierwszym kursie biblijnym, czy po którymś kolejnym, ale bardzo pragnęliśmy zostać razem, coś wspólnie budować. Ludzie z tyloma pasjami, umiejętnościami. Bylibyśmy samowystarczalni, jak choćby gmina żydowska w Tykocinie. Potem taki pomysł pojawił się w społeczności chóralnej, nawet kilka mieszkań w jednym z krakowskich bloków funkcjonuje do dziś, ale przeszkód, by być razem, było wiele. Tak jak tam, w zborze jerozolimskim kiedy zabrakło Mistrza. Niezbyt długo trwali razem i było u nich serce jedno.
Te wspomnienia obudziła lektura książki Jael Neeman. Wydaje mi się, że o Izraelu wiem sporo, a to ciągle wiedza cząstkowa. Miałam bardzo idealny obraz życia w kibucu, bo bardziej znałam idealistyczne założenia, niż jeden dzień z życia mieszkańca. Książka pozwala na to życie we wspólnocie spojrzeć inaczej. Dzieci były odbierane rodzicom biologicznym, spotkania z nimi możliwe były jedynie w ściśle wyznaczonych godzinach. Całe życie młodych ludzi toczyło się w internatowym drylu, żadnej prywatności, nawet wymarzone drewniaki podarowane przez mamę, należało oddać, bo wszystkie dzieci musiały chodzić w butach robionych przez kibucowego szewca. Ale to ocena z mojej perspektywy.
Autorka nie narzeka, wspomina dzieciństwo, młodość, czyli dobry czas w swoim życiu. Chociaż obraz jaki powstaje z jej wspomnień to nie sielanka. Kwitnące ogrody? Ale czy wiemy w jakim trudzie powstawały? Ile skał należało rozkruszyć, kamieni wywieźć, wody nanosić, by cokolwiek urosło? To było miejsce ciężkiej pracy. Nie narzekali jednak, zwłaszcza Ci, którzy przywieźli ze sobą traumy holocaustu. Tu był spokój, praca, stabilność.
Książkę warto przeczytać, dla choćby kilku ciekawych historii, których oczywiście nie zdradzę. A wniosek dla mnie jest taki, że nie chodzi o to, by być stale razem, ale trwać w społeczności, nawet gdy dzielą setki kilometrów.