Polacos
Warto przeczytać
Anna Pamuła - POLACOS, Chajka płynie do Kostaryki.
Któregoś dnia usłyszałem w radio autorkę opowiadającą o swojej książce.
Zainteresowało mnie. Właściwie nic nie wiedziałem o Żydach w Kostaryce. W Ameryce tak, ale tej Północnej: USA lub Kanadzie.
Autorka opowiadała anegdotyczne historie o tym, jak Chajka w Polsce zamienia się po zejściu na ląd w Kostaryce w Elenę.
Albo, że „w Kostaryce ‘polaco’ to Żyd lub handlarz”.
Albo, taka opowiastka: „Tak, polaco, tak jak i ja. Ale ja jestem Żydem, a on nie. Polaco to Żyd, zgadza się. Ale on nie jest Żydem. Nic z tego nie rozumiałam! Gdy odłożył słuchawkę, wytłumaczył, że dzwonił nasz kostarykański przyjaciel, by pogratulować nam papieża Polaka! Tylko nie mógł zrozumieć, jak to jest, że my jesteśmy Żydami, a mimo to papieżem został jeden z nas, polaco. Skręcaliśmy się ze śmiechu. Carlos zaraz obdzwonił wszystkich kolegów, żeby im to opowiedzieć. Tego wieczoru w Kostaryce wznosili toasty chyba wszyscy polscy Żydzi: „Mamy papieża, mazeł tow”.
Kupiłem książkę i zacząłem ją czytać.
Najpierw pojawiły się pierwsze kropelki. Takie małe… i pojedyncze.
Jakiś czas temu rozmawiałem z przyjacielem, że chciałbym spotkać i porozmawiać z osobami, które przeżyły Shoah.
Chciałbym zapytać ich… popatrzeć...
W połowie książki płynęła już rzeka. Smutku, wyparcia, negacji. Nigdy więcej nie wrócą do Polski. Nigdy więcej nie powiedzą słowa po polsku. Nigdy nie zapomną. Nigdy nie pogodzą się z tym, że przeżyli a ich bliscy nie.
Większość wyjechała z Polski w latach 20 i 30 XX wieku.
Z biednych sztetli na wschodzie Polski. Z okolic Warszawy, Garwolina, Kałuszyna.
Wyjeżdżali, bo była bieda, a w „Ameryce” ulice były wybrukowane złotem.
Wyjeżdżali, bo tam miało być lepiej. Najpierw jechał ojciec, po roku, dwóch wysyłał pieniądze dla reszty rodziny.
Dzisiaj to są już osoby mające po 90 i więcej lat. W większości nie mówią po polsku. Przeplatają słowa hiszpańskie z pojedynczymi polskimi.
Pomimo smutku, który towarzyszył mi podczas lektury dużej części tej książki bardzo ją polecam do przeczytania.
Autorka otworzyła mi oczy na świat, o którym nie miałem pojęcia w takim wydaniu, a wiem przecież, że „Żyd to wieczny tułacz”.
Ale, że również w Kostaryce?