Muzyka chrześcijańska i światowość

Autor tekstu - Piotr Kubic | Data publikacji - piątek, 01 kwietnia 2016 | Obszar - na Zachód

Muzyka chrześcijańska i światowość
fot. Magda Dąbek

Czy słuchanie muzyki niechrześcijańskiej to przejaw światowości?
Czy należy takiej muzyki unikać?

Takie pytanie znalazłem na społecznościowym portalu Facebook. Spróbujmy się nad nim pochylić, jednak z tym zaznaczeniem, że cokolwiek tu napiszę nie będzie w intencji jednoznacznego, ostatecznego wyjaśniania – jak macie wierzyć i postępować. Pytanie ma charakter życiowy, a tego rodzaju pytania nierzadko nie mają jednej prostej odpowiedzi. Przyznam się, że napisalem już dwie wersje tego tekstu, teraz piszę trzecią i może będzie ona wreszcie tą, którą wyślę do ePatmos. Bo ciągle się zastanawiam, jak temat ująć.

Świat w Biblii jest czymś negatywnym, jest siedliskiem negatywnych cech i zjawisk. Na przykład: pożądliwości i pychy (1 Jana 2:17), głupoty (1 Kor. 3:18–19). Jest na ten temat wiele wersetów, przeglądając je nie znalazłem jak na razie określenia „świat” w kontekście pozytywnym. „Światu” przeciwstawiony jest drugi biegun – Bóg (np. list Jakuba 4:4), który jest źródłem mądrości i wszelkich dobrych cech.

W tym kontekście powstaje pytanie, czym konkretnie jest „świat”? Czy jest to:

  • jakaś społeczność, organizacja (związek czy stowarzyszenie, partia polityczna, kraj, Unia Europejska, może jakaś grupa religijna)?
  • czy konkretni ludzie są światem? (Czy nazwalibyśmy tak np. sąsiada, sprzedawcę w sklepie, lekarza z przychodni, kolegę z pracy, przewodniczącego rady miejskiej, ministra, prezydenta)?

Nazwanie konkretnych ludzi „światem” byłoby uproszczeniem, bo każdy człowiek ma w sobie mieszaninę cech dobrych i złych. Zwłaszcza, że żyjemy w Polsce wśród chrześcijan i kwalifikowanie ich do „świata” byłoby lekkomyślnym przejawem stawiania się wyżej od nich. Zresztą każdy z nas prezentuje, częściej lub rzadziej, negatywne cechy „światowe”. Dlatego proponuję odejść od utożsamiania „świata” z ludźmi.

„Świat” to zestaw cech i zjawisk, które może w jednostkowym wymiarze nie są groźne i nie powodują katastrofy, ale pomnożone przez wielu reprezentujących je ludzi doprowadzają do kataklizmu. „Świat” powstaje tam, gdzie zaczyna działać „psychologia tłumu” – w których kumulują się małe, z pozoru niewinne „grzeszki”, a z drugiej strony wzrasta anonimowość i osłabieniu ulega odpowiedzialność ludzi za własne czyny. „Światowość” to płynięcie z prądem w tym złym znaczeniu, nieprzeciwstawianie się złu, bezmyślne, konformistyczne uleganie wpływom.

Jako ćwiczenie proponuję teraz – weźcie konkordancję albo uruchomcie program komputerowy i poszukajcie w tekście Biblii słowa „świat”, zobaczcie w jakim kontekście występuje i czy moje sugestie zgadzają się z Waszymi wnioskami.

Teraz drugi element naszego problemu: muzyka chrześcijańska, niechrześcijańska. Co to jest? Zapytałem mojego rozmówcę na Facebooku i otrzymałem takie odpowiedzi:

Muzyka chrześcijańska: jej przesłaniem jest uwielbienie Boga, mówi o jego potędze, miłości, albo też relacji z człowiekiem; o niedoskonałościach człowieka w kontekście Biblii.

Muzyka niechrześcijańska: świecka, w której mowa o jakiś ludzkich problemach czy odczuciach, czy nawet o miłości, szczęściu, ale bez uwzględnienia Boga, albo nawet taka, w której nie ma słów, a grają np. same skrzypce.

Co Wy powiedzielibyście o tych definicjach? Wydaje się, że są dość subiektywne. Lecz subiektywizm wcale nie jest ich mankamentem, przeciwnie. Te odpowiedzi uświadamiają nam, że kwestia chrześcijańskości nie jest prosta do określenia raz dla wszystkich. Że tu każdy z nas wypracowuje definicję dla samego siebie. Czy w muzyce chrześcijańskiej musi zostać wymieniony w słowach Bóg albo Jezus? Dla jednych – tak, dla innych nie.

Podam tu tylko jeden przykład. Czy gdybyśmy napotkali gdzieś wydruk jednej księgi, Pieśni nad Pieśniami, a nie znali jej wcześniej, to czy pomyślelibyśmy, że mówi ona o Bogu? Przecież ani razu Bóg nie jest w niej wymieniony, co więcej, nie brak w niej namiętnych, erotycznych opisów, a całość opowiada o bardziej lub mniej szczęśliwych, intymnych epizodach w relacji kobiety i mężczyzny. Dopiero symboliczne potraktowanie tej księgi kieruje naszą myśl w stronę Boga. Nasuwa się zatem oczywisty wniosek, że jakikolwiek utwór muzyczny, literacki, malarski itp. wcale nie musi zawierać imion Boga, Jezusa, by mówić o Bogu czy Jezusie.

Popatrzcie na słowa, które przecież dobrze znacie  (1 Kor. 6:12, 1 Kor. 10:31, Flp. 4:8, 1 Tes. 5:21) (wystarczy, że wskażecie je myszą i rzucicie okiem, a od razu je sobie przypomnicie). Konkluzja jest bardzo ważna – to Wy decydujecie o tym, jaka muzyka jest dla Was chrześcijańska. Macie do pomocy Biblię, modlitwę, współbraci (ich opinie, przeżycia), macie swoje sumienie, macie swoją chęć, by dążyć do ideału. Nikt nie zdecyduje za Was, które utwory prowadzą Was w stronę dobra, a które Was pogrążają. To jest Wasza odpowiedzialność, Wasze, budowane przez Was doświadczenie, Wasza wiedza.

Teraz w końcu spróbujmy odpowiedzieć na pytanie w tytule – czy słuchanie muzyki niechrześcijańskiej to przejaw światowości? Odpowiedź już się chyba nasuwa:

  1. tak, to może być przejaw światowości,
  2. ale wcale nie musi.

To zależy od tego, czy słuchając jakiejkolwiek muzyki poddajecie się jej bezmyślnie, bez refleksji. Czy ona Was pochłania, płyniecie z jej prądem, nie zastanawiając się, co w Was powoduje, do czego prowadzi. Słuchajcie, doświadczajcie, wyciągajcie wnioski. Życzę powodzenia, bo nikt nie obiecywał, że będzie łatwo :-)

Dziękuję Danielowi, który napisał do mnie na Facebooku prywatną wiadomość i razem rozwinęliśmy ten temat.

Udostępnij...

O Autorze

Piotr Kubic

Piotr Kubic