Z dziennika czasu zarazy
Kolejna wiosna.
Szczepimy się.
Oni nie. On też nie. Dlaczego? A kto to wie?
Wybieramy szczepionkę.
Ty jaką? Tę? A dlaczego? Ja fatalnie się po niej czułem, męczyłem się dwa dni. Ale w sumie wolę dwa dni niż przechorować w szpitalu tego wstrętnego wirusa. A Ty?
No właśnie! Tylko tlenem leczą!
A wiesz co to znaczy? Jaki trzeba mieć sprzęt, jakich lekarzy? Znam szpitale, które nie mogą tego zapewnić, dlatego utworzono specjalne oddziały z możliwością obsługi specjalistycznego sprzętu.
I tak ponad przestrzenią trwa wymiana poglądów, zdań, czasami jedynie słusznych. Najwięcej wie ten, co przechorował: A cóż to było takiego, zwyczajna grypa, o co tyle hałasu? Szczęśliwiec.
Gorzej z tymi, których już nie spotkamy albo którzy długo jeszcze będą walczyć ze skutkami podstępnej „grypy”. Znam takich, którzy walczyli o powrót do zdrowia na oddziale rehabilitacyjnym, ale wszystkich skutków nie udało się zlikwidować.
Niedawno czytałam opowieść o Eliaszu. Susza w Izraelu za czasów tego proroka trwała długo. Powiedział do Achaba: „Jak żyje Pan, Bóg Izraela, przed którym stoję, nie będzie w tych latach ani rosy, ani deszczu (...)” (1 Król 17:1). Potem, „w trzecim roku, doszło do Eliasza słowo Pana: Idź, pokaż się Achabowi, a ja ześlę deszcz na ziemię 1 Król 18:1) . „I Achab powiedział do Abdiasza: „Przejdź przez ziemię do wszystkich potoków. Może znajdziemy trawę, abyśmy zachowali przy życiu konie i muły i nie utracili całego bydła” (1 Król 18:5). To jedno z wielu trudnych dla Izraelitów zdarzeń opisanych w Biblii. Trzy lata bez deszczu. Zeszły rok był u nas bardzo suchy, ile było narzekań. Teraz śniegu, deszczu było wystarczająco, pięknie więc wszystko rośnie, kwitnie, cieszy nie tylko rolników.
Ale gdyby w tym roku dalej była susza i jeszcze w następnym? W Biblii to kilka wersetów, ale jak toczyło się życie, jak sobie ludzie radzili? Narzekali jak my, obywatele cywilizowanego świata, utyskujący na każdą niedogodność, czy pokornie, jak dzisiaj kobiety w Afryce, brali jakieś naczynia i szli kilka kilometrów po wodę i tak trzy razy dziennie? A mycie? Pranie? Inne czasy. Mniej się myli, nie mieli czego prać, ale czy było im łatwiej? Więcej pytań niż odpowiedzi. Mimo wszystko może lepiej pytać, jak sobie radzić ze strachem, obawami, niż wygłaszać długie mowy, zwłaszcza te siejące niezadowolenie.
W czasach nadzwyczajnych zawsze ludziom żyło się „niekomfortowo”, jak to dzisiaj przywykliśmy mówić, gdy ulubionego chleba zabraknie w małym miasteczku przed kolejnym długim weekendem.
Podnosić głowy?
Podnosić. Piękny czas przed nami: „Wtedy otworzą się oczy ślepych i otworzą się uszy głuchych. Wtedy chromy podskoczy jak jeleń i język niemych będzie śpiewać. (Iz. 35:5,6)