Szopka bez gwiazdki
Na Sukkot 2013
A słowo ciałem się stało i mieszkało między nami – Jan 1:14.
Zaraz, zaraz, czyżby nam się święta pomyliły? Jaka szopka, jakie „ciałem się stało”? Owszem, pazerny handel ustawia czasem gwiazdkowe targowiska już po listopadowych świętach, ale żeby we wrześniu? Ktoś tu chyba przesadził!
Otóż nie! Jest na świecie taka kultura, która ustawia „szopki” we wrześniu lub w październiku. I jest to kultura biblijna. Było kiedyś takie święto o tej właśnie porze, że aż – jak to przy świętach bywa – miejsc w gospodzie zabrakło. Nawet dla dziewczyny w wysokiej ciąży nic się nie znalazło. A może zresztą skrzętnie ukryła swój stan odmienny pod fałdami obszernej szaty. Tam, skąd przyjechała, wolała się za bardzo z tym nie afiszować. Miała męża, ale poczęła, zanim się zeszli. Trzy miesiące spędziła u ciotki, ale teraz trzeba już było gdzieś rodzić. Okazja do wyjazdu była dobra, bo na wielkie jesienne święta wszyscy pielgrzymowali. Do tego jeszcze musieli się zapisać w rodzinnych stronach. August z Rzymu nakazał. I masz teraz, taki kłopot. Pielgrzymów dużo. Wszędzie – miejsc wolnych brak.
W betlejemskiej bazylice głęboko się trzeba schylić, by głowę wsadzić pod twarde kamienne sklepienie. Gdy jednak apostoł – który tej budowli ani nie widział, ani by nawet w najśmielszych snach jej nie wymyślił – pamięcią będzie do tamtych chwil zadziwiających powracał, napisze po grecku: kai eskenozen en hemin – i zamieszkało między nami w namiocie! Jasne, mieszkać to mieszkać, a i symbolika filozoficzna w tych jego pismach głęboka. Przecież chyba nie chciał powiedzieć, że dziewczyna w namiocie powiła. A może jednak?
Naonczas w czasie jesiennych świąt ludzie z tamtych okolic w szopach, szopkach, szałasach mieszkali. Dla dziewczyny w ciąży mąż szukał czegoś wygodniejszego, bo czas rozwiązania się zbliżał, ale nie znalazł. Może myślał, że na drugi dzień coś się zwolni, a tę jedną noc jakoś prześpią w szałasie. Przez listowie prześwitywały gwiazdy. Zimno nie było, a i deszcz jesienny jeszcze nie padał. I wtedy się właśnie zaczęło... Słowo zamieszkało z nimi w szałasie.
Przez żelbetonowe dachy mojego ziemskiego koczowiska gwiazdy nie prześwitują. A nawet gdyby, to i tak tutejszych chmur nawet cienkie i ostre promienie gwiazd by nie przecięły. Zimno i mokro, brrr... Oczy więc mrużę i bez ani jednej gwiazdki na deszczowym niebie w sercu szałas buduję dla Jednorodzonego. Może się Słowo znów ucieleśni, by w jeszcze jednym ludzkim namiocie zamieszkać?