Stara czy nowa szata?

Autor tekstu - Ela Dziewońska | Data publikacji - piątek, 09 grudnia 2016 | Obszar - na Wschód

Stara czy nowa szata?

fot. Piotr Litkowicz

Od kilku lat w małym gronie entuzjastów studiowania Pisma czytamy ewangelię wg św. Łukasza. Na ostatnie spotkanie Denis przygotował prezentację i przepytał nas, co pamiętamy z pierwszych rozdziałów. Szło nieźle, ale kiedy postawił pytanie, jak rozumieć werset: Łuk 5:36, zapanowała mała konsternacja. Skąd ten zapis, przecież do tej pory go nie widzieliśmy? Ten fragment, tyle razy czytany, pojawił się przed nami, jak wiele razy oglądany obraz.

Skupiliśmy się na pierwszym planie, czyli na tym, że stara łata nie pasuje do nowego ubrania, że nowego wina nie można wlewać do starych bukłaków, bo tego nie wytrzymają, a tło, czyli to dopowiedzenie, zostało niezauważone. „Kto się napił starego wina, nie chce potem młodego – mówi bowiem: „Stare jest lepsze”, albo; „A nikt, kto się napił starego, nie zaraz chce młodego; ale mówi: lepsze jest stare”. Co Pan Jezus chciał współczesnym, a teraz nam, przekazać? Mieli za sobą ojca Abrahama, Mojżesza, powody do dumy, bo pisma zapewniały o ich wyjątkowości, wybraniu i naraz pojawia się człowiek, nie z ich towarzystwa i nawołuje, że mają coś ze sobą zrobić.

Nauka Jezusa była szokiem dla wielu, wymagała zmiany myślenia, otwarcia serca na nowe zasady życia, zrewidowanie przykazań. Trudno się dziwić, że wielu wolało zostać przy „starym”, niż pójść za nowym myśleniem o sobie i świecie. Wymagała odwagi, której zabrakło chociażby Ap. Piotrowi zanim „kur zapiał”. Zabrakło jej uczniom, bo w najstraszniejszych chwilach życia Pana, nie byli z nim.

A „co do pytania”, jak lubił mawiać mój tata, jakie to może mieć znaczenie dla nas? 

Ci, którzy wychowani są w szacunku do Księgi, nie są w stanie zaakceptować, że Biblię nosi się w urządzeniu, które mieści się w kieszeni spodni. A przecież nie jest ważne, ile nosi w teczce „badacz wnikliwy”, ale ile z tego jest w sercu i jak to wpływa na myślenie, i jak zmienia życie.

Są tacy, którzy przywiązują się do rzeczy, każą sobie cerować skarpety, nicować przetarte kołnierzyki w starych ulubionych koszulach, ale nowe czasy, wymagają innej estetyki. Do pracy tak ubranym pójść nie przystoi.

Rozmnożyła się umiejętność i to w stopniu niewyobrażalnym, choćby dla „wcześniej urodzonych”. Kiedy musiałam kupić bilet w krakowskim autobusie, w automacie tylko na opcję „zbliżenie”, dotarło do mnie, że to staje się „kraj nie dla starych ludzi”. Korzystam z kart bankomatowych, posługuję się smartfonem, korzystam z komputera, nawet zaczęłam robić zakupy „w sieci”, ale ile musiałam w sobie przełamać zahamowań, wiem tylko ja i osoby do mnie podobne. 

A „nowe” wcale nie znaczy złe. Nowe metody nauczania, techniki aktywne, wykorzystanie nowych technologii, zmieniły szkołę. Szkoły biblijne też się zmieniają, choć znacznie wolniej. Obserwuję koleżanki, które sprawnie przygotowują analizy osiągnięć uczniów, korzystają z rzutników, tablicy interaktywnej. I już zdecydowanie potrzebne jest odejście od tradycyjnej tablicy i kredy, a wykład, jako jedyna metoda „wkładania wiedzy do głowy”, jest nauczaniem mało efektywnym. Wybierać należy to, co jest dobre. Nie chodzi o zmiany w treściach, ale sposoby, jak do ich lepszego zrozumienia docierać.

I jak u Koheleta 7:10 „nie mów, że dawne dni, były lepsze od tych, bo niemądrze jest mówić tak”.

Udostępnij...

O Autorze

Ela Dziewońska