Olimpiada
I przybyli do Kafarnaum. A będąc w domu, zapytał ich: O czym to rozprawialiście w drodze? A oni milczeli, bo rozmawiali między sobą w drodze o tym, kto z nich największy.
(Ewangelia wg Marka 9:33-34)
Pewnie wszyscy widzieli. Zbigniew Bródka wygrywa wyścig na 1500 metrów, pokonując o jakieś tysiączne ułamki sekund faworyzowanego Holendra. Holenderscy łyżwiarze w ogóle są świetnie przygotowani i zgarniają niemal wszystkie medale; tym większy sukces naszego rodaka. Ale jego rywal z Niderlandów nie potrafił zawściągnąć gniewu i złości. Stał na podium z miną, jakby go spotkało straszne nieszczęście. Nie opanował się nawet następnego dnia, gdy odbierał – było, nie było – srebrny medal olimpijski.
Istniało niegdyś pojęcie tzw. sportowego zachowania, polegające na tym, że pokonany w uczciwej walce zawodnik z pogodną twarzą znosił porażkę i pierwszy uznawał zwycięstwo rywala – tak jest do dziś w tenisie czy w hokeju, gdzie sportowcy po meczu podaniem ręki składają sobie podziękowania i gratulacje.
Łyżwiarstwo szybkie jest w Holandii narodowym sportem, pewnie od czasów, gdy zimą po zamarzniętych kanałach ścigali się mieszkańcy tego nadmorskiego kraju. Ale nikt nie zadekretował im monopolu. Na żadnej kamiennej tablicy nie napisano, że jeśli Holender, to na łyżwach musi być pierwszy. Szkoda, że nie przyznano dwóch złotych medali, bo różnica jest doprawdy nieistotna, lecz o tym decydują sędziowie i przepisy.
Tego samego dnia wieczorem, w konkursie skoków narciarskich: po pierwszej serii prowadzi Kamil Stoch – ze znaczną przewagą, następny po nim niemłody już Japończyk Noriaki Kasai (42 lata!). Weteran skoczni w drugiej turze skacze przedostatni. Udany, długi skok, prześliczny stylowo – Japończyk niemal położył się na nartach, płynie w powietrzu równolegle do nich. Bardzo wysokie noty od sędziów. Polak skacze ostatni, niestety – skok gorszy, niż w pierwszej turze. Cała nadzieja we wcześniej zdobytej przewadze. Obaj, i Stoch, i Kasai, z napięciem wpatrują się w tablicę, na której ogłoszą wynik. Jedynie ci dwaj liczą się w walce o złoto – i aż nadto dobrze wiedzą o tym. Tablicy nie widać, telewizyjna kamera pokazuje tylko twarz Japończyka. Nagle na tej stężałej twarzy wykwita uśmiech, oczy błyszczą, ręce wyrzucone w górę w geście tryumfu. Wszyscy czworo (oglądamy transmisję z przyjaciółmi) jesteśmy przekonani, że Kasai wygrał. Nie, za chwilę podają werdykt! Stoch pierwszy, Japończyk drugi. Noriaki tak spontanicznie ucieszył się ze srebrnego medalu!
Czy nie wiecie, że zawodnicy na stadionie wszyscy biegną, a tylko jeden zdobywa nagrodę? Tak biegnijcie, abyście nagrodę zdobyli (I Kor. 9:24)
Skoro Apostoł Paweł uczynił ze współczesnych mu zawodów sportowych wzór dla chrześcijanina, pójdźmy jego śladem i my. Zadajmy sobie, patrząc na obu pokonanych zawodników (każdy przyzna, że złoto jest cenniejsze od srebra) ewangeliczne pytanie: Któryż z tych dwu wypełnił wolę ojcowską? (Ew. Mat. 21:31). I odpowiedzmy też słowami Ewangelii:
Następnie, gdy zauważył, jak przedniejsze miejsca obierali, powiedział do zaproszonych podobieństwo, tak mówiąc do nich: Gdy cię ktoś zaprosi na wesele, nie siadaj na pierwszym miejscu, bo czasem zjawi się ktoś znaczniejszy od ciebie, także zaproszony. Wtedy przyjdzie ten, który ciebie i tamtego zaprosił i rzecze tobie: Ustąp temu miejsca; i wtedy ze wstydem będziesz musiał zająć ostatnie miejsce. A gdy będziesz zaproszony i pójdziesz, usiądź na ostatnim miejscu, aby gdy przyjdzie ten, który cię zaprosił, rzekł do ciebie: Przyjacielu, usiądź wyżej! Wtedy doznasz czci wobec wszystkich współbiesiadników.
Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony.
(Ew. Łuk. 14:7-11)