Nie zdawałam sobie sprawy, że ostatnią wojnę światową noszę w sobie. Przez opowieści bliskich, a także przez ich brak. Dowiaduję się ciągle nowych rzeczy i zaczynam więcej rozumieć. Autorka świetnej książki o roku wyzwalania kraju, uświadamia i mnie, że to nie był rok szczęśliwy, dla wielu zaczynały się dopiero życiowe dramaty, jak dla mojej mamy, wypędzonej z rodziną z własnej ziemi, tułającej się potem wiele lat, bardzo biednych lat. Nie dopytałam jej o wiele szczegółów, ale już jej losu nie muszę znać. Był taki, jak kobiet na wyzwalanym Śląsku, na Mazurach, los przesiedleńców na obce ziemie, między obcych ludzi.