Sposoby
(2 Samuelowa 15, 16)
Wróciłam niedawno do historii Dawid – Absalom i najbardziej niezrozumiała wydała mi się decyzja króla, by uciec z miasta, z pałacu. Pieszo, boso, z płaczem wstępował na Górę Oliwną. Z całym dworem uciekał przed zbuntowanym, żądnym władzy synem. Nie chciał bezpośredniej konfrontacji w Jerozolimie? Ale przecież musiał Dawid wcześniej wiedzieć, przewidywać taki rozwój zdarzeń, bo nie sądzę, by ukryło się przed nim zachowanie młodzieńca, który przez cztery lata siadywał przy drodze prowadzącej do miasta i udzielał rad, okazywał serdeczność przybyszom. Rozbijał się rydwanem po mieście, może okolicy i biegało przed nim kilkudziesięciu ludzi. Zachowywał się prowokacyjnie. Na pewno doniesiono królowi, co się dzieje, a Dawid tak po ojcowsku chciał bunt przeczekać?
Sprawy jednak zaszły za daleko, sytuacja wymagała działania. Z pozoru wypłoszony z miasta król, nie pozostaje bezsilny. Powierza się Panu Bogu: „niech czyni ze mną, co uzna za słuszne”, ale i działa. Wysyła przyjaciela Chuszaja do Jerozolimy, do odesłanych tam kapłanów i Arki Bożej. Ma czuwać, informować króla o zdarzeniach w mieście.
Dawid chce uniknąć bitwy, ale wie, że jest nieunikniona. Mówi tylko rozgoryczony, zobojętniały, kiedy Szimej go przeklina: Mój własny syn, który wyszedł z wnętrzności moich, nastaje na moje życie. Cóż dopiero ten Beniaminita? (16:11).
Dawid ma poczucie siły. Wie, że Absalom jest na przegranej pozycji, ale nie lekceważy przeciwnika. Kiedy jednak zaczyna się bitwa, wydaje polecenie, by chronić syna. Dla osób postronnych było to oburzające, ale co miał zrobić kochający ojciec? Oburzenie też budzi jego rozpacz po śmierci syna. Jako król nie powinien się tak zachowywać, ale zbolały, wyjątkowo wrażliwy ojciec, co miał robić?
Kolejne, bardzo ludzkie zachowanie wybrańca Pana. Doświadczył wiele dobrego, doświadczył niezwykłej bliskości z Panem Bogiem ten pieśniarz, człowiek modlitwy, ale też „nic co ludzkie, nie było mu obce”. Taki widocznie był Panu Bogu potrzebny.