Czy znasz jakichś Świętych? (3)

Autor tekstu - Samuel Królak | Data publikacji - piątek, 20 marca 2015 | Obszar - na Południe

Myślącym pod rozwagę

Czy znasz jakichś Świętych? (3)
fot. Małgorzata Kubic

Kontynuacja tekstu: Czy znasz jakichś Świętych? (2)

W poprzednich odsłonach (1) (2) omówiłem cztery powody, dla których określenie „święty” w stosunku do ludzi żyjących wyszło z użycia. Dziś podam jeszcze dwie zauważone przeze mnie przyczyny tego zjawiska.

  1. Kompleks niższości wobec poprzednich generacji chrześcijan. Rodzi się z nieświadomości. Wiele osób, wyobrażając sobie przeszłość i rozmawiając o niej, sięga pamięcią nie do realiów, które ma na myśli, ale na przykład do okresu życia swoich dziadków. Albo, co też częste, do stereotypów rodem z popkultury, przeczytanych książek, obejrzanych filmów itp. Im większa wiedza, tym rzeczywistszy obraz przeszłości. Im bardziej powierzchowna, tym bardziej odrealniony i zniekształcony.

Mówi się np, że kiedyś było „lepiej”, że ludzie żyli „zdrowiej”, byli „moralniejsi”, nie mając o tym sprecyzowanego pojęcia. Zdarza się tak, że braci chrześcijan z minionych epok uważa się za świętszych od tych żyjących obecnie. Spotkałem się z takim idealizowaniem dwóch generacji braci – tych, którzy żyli w czasach pierwotnego kościoła i tych, którzy stanowili pierwsze pokolenie Badaczy Pisma Świętego.

Zacznijmy od tych drugich. Skąd tak naprawdę wiadomo, że pierwsi bracia Badacze byli świętsi, szlachetniejsi i mający więcej ducha świętego od obecnie żyjących? Czy nie dotykały ich te problemy, które występują u nas? Niestety tak. Mamy wiele zachowanych materiałów źródłowych – wykładów, listów i artykułów, tak pochodzących od braci jak i utrwalonych przez zewnętrznych obserwatorów, będących świadectwem, że co najmniej w takim stopniu jak u nas, a nawet o wiele bardziej społeczność rozrywana była przez teologiczne i personalne konflikty, a wierzących trapiły te same problemy, wątpliwości i nałogi. To byli ludzie z krwi i kości, ani lepsi, ani gorsi od nas pod względem swojego postępowania. Prawda, były między nimi jednostki, które wyróżniały się szczególną gorliwością w służbie dla Pana – dzięki Bogu, że i my mamy takich braci i siostry między sobą. Nie ma żadnych obiektywnych różnic między nami a nimi. Nie ma powodu, aby kierując się kompleksem niższości wobec pierwszych Badaczy odrzucać myślenie o sobie jako o dziecku Bożym albo aby nas to powstrzymywało przed spoglądaniem z nadzieją na cel niebiańskiego powołania.

Podobnie rzecz ma się z pierwotnym kościołem. Listy apostolskie są dowodem wielu problemów, jakie z gminami chrześcijańskimi mieli ich pasterze. Nie ma potrzeby ich tu wymieniać. Grzechy i błędy pierwotnych chrześcijan zostały zachowane dla nas z wielu powodów – Bóg wiedział, że w takiej czy innej formie te same problemy będą powracały w kolejnych wiekach, więc w listach są też zapisane duchowe recepty na nie, a poza tym świadectwo o nich ma na celu zabezpieczyć nas przed kompleksem niższości i przed nadmiernym idealizowaniem pierwszej generacji świętych.

Innym przejawem wyidealizowania i zapatrzenia się w poprzedników jest krytykowanie rzeczywistości, panującej w zborach, czynione czasami przez starszą część braterstwa, pamiętającą szczególnie uzdolnionych braci-przewodników z dawnych czasów, albo wspominającą atmosferę dawniej panującą między braćmi. Pewnie, że często nie jest kolorowo. Niech będzie, może i jest gorzej, niż było przed trzydziestu czy stu laty, może rzeczywiście „miłość oziębła” i „to już nie to samo, co było”. Ale czy zastanowiłeś się kiedyś, jak wyrażanie na głos takiej dezaprobaty wpływa na młodych uczestników zebrań, Twoje dzieci i wnuki? Czy motywuje ich do wysiłków w czynieniu dobrze, jeśli słyszą, że „to już nie ten duch”, a może nawet, że „prawdziwego poświęcenia już dziś nie ma”? Takie zachowania mogą dołować, co ja mówię! dołują wiele młodych osób, chcących dla Pana coś robić, służyć Mu jak potrafią. Nasz Pan surowo przestrzegł wszystkich tych, którzy będą gorszyć (tj. zniechęcać do poświęcenia) początkujących, małych. Nie zagaszajmy ducha! I nie ograniczajmy się tylko do powstrzymywania się od takich opinii – nie myślmy tak! Teraz, póki żyjemy, jest nasz czas, czas na służbę Bożą. Nie chciejmy go tracić na czarnowidztwo i fotografie z dawnych lat. Zasługi innych to ich zasługi, a nie nasze. Teraz trwa nasz sprawdzian poświęcenia i teraz decyduje się nasz los. Trzeba działać.

I nie ma powodu, abyś czuł się niegodnym, ponieważ sam Pan cię wzywa do świętości! W tym miejscu często przypomina mi się postawa Szymona Piotra, kiedy wezwał go Pan – Co widząc Szymon Piotr, przypadł do kolan Jezusowych, mówiąc: Wynijdź ode mnie; bom jest człowiek grzeszny, Panie! Łuk. 5:8. Piotr był człowiekiem z krwi i kości, takim samym jak ty, czy ja, czuł się niegodnym powołania go przez Pana. Do głowy by mu nie przyszło, że będzie kiedyś cudotwórcą, nauczycielem ludzkości, filarem Kościoła, autorem Biblii! Znamy różne zajścia, jakie miały miejsce między nim a pozostałymi uczniami, nawet publiczne skarcenie go przez Pana. Te upadki, zdarzające się wśród Apostołów i innych wierzących zostały zapisane w Biblii dla nas, abyśmy nie idealizowali wczesnego kościoła. Ale Piotr był godny, ponieważ powołał go Jezus, i tu jest sedno Ewangelii. Nie zasłużył na łaskę, on ją otrzymał za darmo, i my również usłyszeliśmy o tej łasce dla nas. Jeśli i ty słyszysz łagodny, zapraszający głos Jezusa, to nie odmawiaj. Kochany bracie z Epifanii, jesteś godny. Siostro od Świadków, jesteś godna. Jeśli jesteś kimś, kto się ze względu na swoje życie waha przed pełnym poświęceniem, to wiedz, że Pan zna wszystkie Twoje wady i widzi cię na wskroś, ale mimo to Cię chce, bo na krzyżu umarł za twoje grzechy, abyś mógł żyć innym, nowym życiem. Nie ma już więcej żadnego potępienia dla tych, którzy chcą żyć pobożnie w Chrystusie i być z Nim.

Wolą Bożą jest nasze poświęcenie (1 Tes 4:3). Pan Bóg tego pragnie. A ci, którzy nas zniechęcają, obojętnie, czy są to ludzie niewierzący, czy nawet chrześcijanie, źle interpretujący chronologię biblijną, alegoryczne lekcje Pisma Świętego, zajmujący się liczbowaniem czy czymkolwiek innym – oni są mniej lub bardziej nieświadomymi narzędziami Przeciwnika, który działa przeciw woli Bożej. Diabeł nawet nauki biblijne wykorzystuje przeciwko nam, podobnie jak usiłował za pomocą wersetów biblijnych odwieść od poświęcenia Jezusa (Mat. 4:6). Zna Biblię, zna nasze ludzkie interpretacje i szuka w nich niedopowiedzeń, różnych bardziej skomplikowanych i niejasnych zagadnień, aby ich użyć w celu zwiedzenia nas z prostej drogi.

  1. Brak realności Chrystusa w codzienności.Na to najtrudniej jest coś poradzić. Trzeba zacząć działać! Może nie uważasz się za osobę obdarzoną świętością, ponieważ nie jesteś w głębi serca zadowolony ze swojego życia? Żyj Chrystusem! Myśl o Nim w każdej czynności swojego życia, patrz na Niego w chwilach pokus. Jeśli oddasz Mu naprawdę wszystko, tak jak deklarowałeś, a nie tylko resztki, kiedy sumienie nie będzie cię potępiało za rozdźwięk między nauką a praktyką, wtedy nie będziesz czuł się niegodny. Będziesz mógł podnieść oczy na wspaniałe i drogocenne obietnice Boże.

Nie nazywasz braterstwa świętymi, ponieważ nie myślisz tak o nich? Nie są idealni, ale usiłują się udoskonalać. Może chcą, ale ich wysiłki są jak tlący się len, nadłamana trzcina. A jeśli nawet nie próbują, a nic tak nie rozczarowuje, jak chrześcijanie, którzy nie naśladują Mistrza, to przecież i tak warto ich uznawać za poświęconych ze względu na Boga. Popatrzmy na Dawida, który przez całe życie uznawał namaszczenie, jakie otrzymał król Saul. To jest dla nas przykład patrzenia na braci. Wobec negatywnych zjawisk możemy przybrać dwie postawy – krytykującą, na jaką są szczególnie narażeni gorliwi nowi chrześcijanie w  zetknięciu z mniej żywiołowym oddaniem u innych; albo postawę łagodnej, cierpliwej stałości, entuzjazmu dla spraw Bożych, który własnym przykładem będziemy usiłowali tchnąć w innych. Jeśli będziemy dostrzegali i doceniali pozytywne strony u naszych braci i sióstr, ich choćby najsłabsze wysiłki zmierzające ku świętości, to może wywrzeć na nich wrażenie, dowartościować ich i dodać im motywacji do dalszego postępu.

Świętość to słowo biblijne, należy do nas. Powinniśmy go używać w odniesieniu do ludzi, którzy się uświęcają. Świat używa go w sposób niezgodny z jego sensem – i cóż? (Zobacz, co na przykład zrobiono ze znaczeniem słowa „przyjaciel”. A czy wyobrażamy sobie nasz zasób językowy bez niego?). Czy wobec tego mamy z niego zrezygnować, my, którzy dążymy do źródeł? Czy robiąc tak w pewnym sensie nie poddamy się wpływowi świata i nie popłyniemy z silniejszym od nas nurtem? Mamy tak po prostu nie używać określenia, które siedemdziesięciopięciokrotnie użyte zostało wobec braci w Nowym Testamencie? Nie. Powinno się raczej przez właściwe używanie przywrócić mu jego oryginalne znaczenie, wyjaśniać i popularyzować je.

Dlatego pozdrawiam Was serdecznie, braterstwo święci!


DLA DOCIEKLIWYCH:

  1. Aon podawszy jej rękę, podniósł ją, a zawoławszy świętych i wdów, stawił ją żywą. Dz.Ap. 9:41

Dlaczego apostoł rozróżnia „wdowy” i „świętych”? Czyżby owdowiałe niewiasty chrześcijanki nie zaliczały się do tej drugiej grupy? Czemu Łukasz nie wspomina po prostu o tym, że Piotr wezwał świętych?

  1. Ado Lewiego rzekł: Tummim twoje, i Urim twoje było przy mężu świętym twoim, któregoś kusił w Massa, i z którymeś miał spór u wód Meryba. 5 Mojż. 33:8

Kim jest wspomniany mąż?

 

Udostępnij...

O Autorze

Samuel Królak