Siedem przeszkód Nehemiasza (2)

Autor tekstu - Samuel Królak | Data publikacji - piątek, 10 lipca 2015 | Obszar - na Północ

Siedem przeszkód Nehemiasza (2)

fot. Krzysztof Fijałkowski

Kontynuacja tekstu: Siedem przeszkód Nehemiasza (1)

Głównymi wrogami Nehemiasza w tej historii są przywódcy okolicznych ludów – Ammonitów, Aszdodytów, Samarytan, sąsiedzi Izraelitów. Otaczali oni Judejczyków: Samarytanie od północy, Filistyni od Morza Śródziemnego, Arabowie ze strony Negewu, Ammonici od wschodu. Można zadać sobie pytanie: dlaczego tak sprzeciwiali się oni odbudowie Jerozolimy?

Z Żydami łączyły ich historyczne animozje, wynikające z setek lat wojennych zmagań i rywalizacji. Ammonici wielokrotnie zagrażali Izraelowi, np. za czasów Jeftego, byli też pod hebrajskim panowaniem w okresie rządów Dawida i jego następców. Weźmy dla porównania relacje Polaków z naszymi braćmi Rosjanami. Wspominają oni jeszcze wyzwolenie Krymu spod okupacji polskiej szlachty i nawet obchodzą rocznicę tego wydarzenia jako święto państwowe. Podobnie mogło być z Ammonitami, którym przewodził Tobiasz. Jego sojusznik, Sanballat[1], wódz Samarytan był przez Persów ustanowiony namiestnikiem Samarii, czyli regionu przylegającego terytorialnie do Judei. Pojawienie się nowego przedstawiciela Persów ze szczególnymi uprawnieniami (po persku tyrszata – namiestnik) poczytywał on sobie zapewne za ograniczenie jego wpływów na terenie Żydów. Nehemiasz mógł przyjść i wrócić do dworu królewskiego za jakiś czas, ale ufortyfikowanie stolicy Żydów – poza odzyskaniem znaczenia i splendoru Jerozolimy – oznaczało dla sąsiadów trwałą zmianę, koniec ich łupieżczych wypadów na bezbronnych repatriantów. Łatwo się domyślić, za czyją sprawą żyli Judejczycy dotychczas „w poniżeniu i wielkiej biedzie” (Neh. 1:3). Utrata wpływu na zdominowanym gruncie nigdy nie jest witana przez ciemiężców z radością. Przypominamy sobie, że I Rzeczpospolita znalazła się pod rozbiorami właśnie wtedy, gdy była na drodze do zreformowania swojego ustroju. Kiedy ludzie jednoczą się i robią krok naprzód na drodze do poprawy sytuacji, wtrąca się opresor, chcący nadal czerpać korzyści z rozkładu i bezsilności społeczeństwa. Co nie udało się nam, to z pomocą Bożą osiągnęli Żydzi pod przewodnictwem Nehemiasza. Poczytajmy o tym, jakie spotykały ich trudności i jak je przezwyciężyli.

SIEDEM PRZESZKÓD NEHEMIASZA

Są trzy fazy ujawniania się prawdy. Najpierw prawda jest ośmieszana, potem spotyka się z gwałtownym oporem, a na koniec traktowana jest jako oczywistość.

Artur Schopenhauer

PRZESZKODA 1 – LEKCEWAŻENIE (Neh. 2:19; 3:33-35)

Kto spotkał się z szyderstwami podczas ciężkiej fizycznej pracy, ten może potwierdzić, że o wiele trudniej się wtedy pracuje – trzeba jeszcze zapanować nad swoimi emocjami. Kopanie i budowanie i bez tego należą do najbardziej wyczerpujących zajęć ludzkich. Wyobraźmy sobie dodatkowo gorący klimat Izraela, a otrzymamy obraz pierwszej próby budowniczych. Początkowo sąsiedzi Izraela nie traktowali sprawy odbudowy poważnie, dlatego wyśmiewali krzątanie się mieszkańców wokół powalonych murów. Treść kpin była pozbawiona rozsądnych argumentów. Co ci nędzni Żydzi próbują zrobić? Chcą odbudować mury z kamieni, które są przecież spalone! Większość materiału do odbudowy muru pozyskano istotnie z ruin poprzednich fortyfikacji, był to jednak wciąż dobry budulec, a jeśli rzeczywiście jakieś kamienie były spalone, to jedynie te przylegające do bram, bo one rzeczywiście spłonęły. Tobiasz, wódz Ammonitów wtórował namiestnikowi Samarii: Jeśli lisy skoczą na ten mur, to go zwalą! Naśmiewanie się było pierwszym z kilku doświadczeń, związanych z odbudową Jerozolimy. Ono zawsze występuje najpierw, ze względu na dopasowanie wysiłków do sytuacji. Jeśli spojrzymy na historię chrześcijaństwa, to było podobnie – już w dniu Pięćdziesiątnicy naśmiewano się z pałających duchem świętym chrześcijan. „Młodym winem się upili” (odpowiednikiem dzisiejszego „taniego” wina – ordynarna sugestia). Jeśli ujawnimy się ze swoimi przekonaniami religijnymi w jakimś środowisku, np. w pracy, to bardzo często pierwszą reakcją będzie żart albo szyderstwo. Tak postąpią ludzie zbiorowo, później niektórzy, wrogo nastawieni, będą nas doświadczali, a innym da to do myślenia i może nawet będzie drogowskazem do Pana. Ale koniecznie należy się określać, w przeciwnym wypadku i Pan się do nas nie przyzna (Mat. 10:32). Nehemiasz i jego bracia nie mogli się ukryć, odbudowując miasto na górze leżące – Jerozolimę. My również nie jesteśmy w stanie zataić kim jesteśmy, nawet jeśli tak nam się wydaje.

Powiedz mi w kogo wierzysz, czy jeszcze wierzysz w coś,
nie jestem ślepym fanatykiem, nie będę sądził twych słów
Powiedz mi komu ufasz, proszę, przełam wstyd
głupcy nazwali szczerość słabością, dlatego głupcami są.

Powiedz mi w kogo wierzysz, czy jeszcze wierzysz w coś,
jeśli tak, to nie milcz więcej, być może chowasz skarb.

Powiedz mi w kogo wierzysz, czy jeszcze wierzysz w coś,
Nie pytam cię o tradycję, zwyczajów mamy wszak dość
powiedz mi, komu ufasz, ty – nie twój ojciec lub dziad,
brak decyzji jest także decyzją, małym ludziom to w smak

(T. Żółtko)

Jeszcze przytoczmy wezwanie Nehemiasza: Widzicie nędzę, w jakiej teraz się znajdujemy. Jerozolima jest spustoszona, a jej bramy spalone ogniem. Idźmy! Odbudujmy mur Jerozolimy, abyśmy nadal nie byli pośmiewiskiem. (Neh. 2:17). Nehemiasz dobrze wiedział, że to nie odbudowa jest prawdziwą przyczyną pośmiewiska, lecz stagnacja. Poganie śmiali się z Żydów, mobilizujących się nawzajem do czynu, ale szybko się śmiać przestali a zaczęli się bać. Czy i w naszym życiu nie jest podobnie? Jeśli bylibyśmy jako społeczność bezczynni, nie udzielający się, ukryci przed ludzkimi oczami, bojący się konfrontacji z państwem, innymi wyznaniami, zwykłymi ludźmi – to czy nie będziemy narażeni na pośmiewisko? Boimy się, że kiedy zaczniemy coś robić, to zaczną się z nas śmiać, przeciwstawiać się nam, może spadną na nas kłopoty. Być może na początku tak będzie, zanim otoczenie przywyknie. Ale prawdziwym powodem nędzy i pośmiewiska i wszelkich kłopotów, a przede wszystkim niezadowolenia z własnej wspólnoty jest bezczynność.

Koalicja antynehemiaszowa rozpoczęła zastraszanie, kiedy dowiedziała się, że wypełnione już zostają wyłomy w murach. Czym dla nas duchowo są wyłomy, dziury w murach naszego charakteru? Są to braki, niespójność pewnych poglądów, niegodzenie elementu religijnego z praktycznym postępowaniem w naszym życiu. Dowolny przykład: powiedzmy, że jestem mężczyzną, który przyszedł do Prawdy w średnim wieku. Od Chrystusa uczę się już, że chrześcijanin powinien być pokorny, nie sprzeciwiający się złu, nadstawiający policzek, modlący się za nieprzyjaciół. Podoba mi się ta nauka, może nawet powołuję się na nią, mówię o niej przy różnych okazjach. Ale... od dzieciństwa byłem wychowywany na „twardego faceta”. Wzorem mężczyzny był dla mnie macho, to na filmach o tego typu mężczyźnie dorastałem. I teraz, kiedy się czasem zapominam, dalej myślę tymi starymi kategoriami. Kiedy przychodzi na mnie doświadczenie, wtedy bronię się orężem świeckiego człowieka – twardą mową, szorstkim obejściem. Walczę o swoje. Nie dam się skrzywdzić. I tak dalej.

Taką niespójność światopoglądu, takie luki w refleksji na temat praktycznego życia z Bogiem możemy mieć na wielu płaszczyznach. To są właśnie pozostające jeszcze wyłomy w murze naszego charakteru. Trzeba dać sobie solidną dawkę czasu i przemyśleć, jak ma wyglądać nasze poświęcenie, oddać wszystko Bogu, także wyobrażenie o nas samych. „Zamurować” te wyrwy wersetami z Biblii, modlitwą, radami braci i sióstr. Murowanie było pracą zbiorową, co uczy nas, że budować się powinniśmy w zgromadzeniu, gdzie oprócz teorii zobaczymy być może wiele żywych przykładów.

O kolejnych przeszkodach w dziele odbudowy… za tydzień.


[1] Akad. Sinuballit, znany ze źródeł pozabiblijnych, wspomniany w papirusach z Elefantyny jako namiestnik Samarii

Udostępnij...

O Autorze

Samuel Królak