Nechusztan
czyli pochwała selektywnego ikonoklazmu
(2 Krl 18:4)
Jako czytelnicy Biblii na pewno zetknęliśmy się z imieniem „Nechusztan”. Kim lub czym był Nechusztan? Może pamiętasz? Tak, było to imię nadane przez Izraelitów figurce miedzianego węża (hebr. Nachasz 5175), przechowywanej w sanktuarium od czasów wędrówki po puszczy. Figurka ta była wykonana z rozkazu Boga. Odlana była z miedzi bądź brązu (Nchasz, 5174, ciekawa gra słów) i osadzona na wysokim drzewie, być może słupie, aby lud izraelski mógł dostrzec ją z daleka i być uleczonym od ukąszeń „ognistych węży”.
Dlaczego wspominamy historię z owym wężem? Jest on otóż jednym z kilku wyobrażeń figuratywnych, o których informuje nas Pismo Święte. Pan Bóg, który pozostawił Izraelowi i ludzkości Dekalog, uczy w II przykazaniu tak:
Wj 20:4-5 (BT)
4. Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach pod ziemią!
5. Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył, ponieważ Ja Pan, twój Bóg, jestem Bogiem zazdrosnym, który karze występek ojców na synach do trzeciego i czwartego pokolenia względem tych, którzy Mnie nienawidzą.
Pwt 5:8-9 (BT)
8. Nie uczynisz sobie posągu ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko albo na ziemi nisko, lub w wodzie poniżej ziemi.
9. Nie będziesz oddawał im pokłonu ani służył. Bo Ja jestem Pan, Bóg twój, Bóg zazdrosny, karzący nieprawość ojców na synach w trzecim i w czwartym pokoleniu – tych, którzy Mnie nienawidzą…
Mimo to Pan nakazał swojemu słudze Mojżeszowi sporządzenie owego Nechusztan, „miedzianego przedmiotu”. Pouczył Pośrednika, że ma odlać z brązu/miedzi wizerunek węża, mało tego, że każdy, kto chce żyć, ma nań spoglądać! Czy zatem zachodzi tu sprzeczność? Czy Autor II Przykazania zaprzeczył samemu sobie? Nie, jeśli zinterpretujemy powyższe wersety Biblii jako jedno przykazanie, a nie dwa. Biblia nie uczy, że masz 1)nie czynić sobie żadnych wyobrażeń żywych, cielesnych istot oraz 2) nie czcić ich, ponieważ wówczas mielibyśmy 11 przykazań, a nie 10. Pismo mówi raczej: „Nie będziesz sporządzał żadnych podobizn w celu oddawania im religijnej czci!” Przykazanie jest jedno – nie twórz sobie wyobrażeń bóstwa, ani nawet wyobrażeń samego Boga, aby je adorować.
Aby zilustrować stosunek Boga i pobożnych Izraelitów do wizerunków w ogóle, zwróćmy uwagę na następujące wersety:
Wizerunki w sanktuarium.
Przybytek. To sam Pan natchnął mądrością niektórych starożytnych artystów, aby skonstruowali pewne wizerunki. Na przykład wskazał On Mojżeszowi niejakiego Judejczyka Besaleela, syna Uriego, wnuka Chura, oraz Danitę Oholiaba, którzy wykonali między innymi złote cheruby (istoty niebiańskie) na wieku Skrzyni Świadectwa (2 Mojż. 35:30-35; 37:7-9).
Cheruby były wyhaftowane także na okryciu całego Namiotu (2 Mojż. 36:8) oraz Drugiej Zasłonie (prowadzącej do Miejsca Najświętszego – 2 Mojż. 36:35).
Pierwsza Świątynia. Woły, podtrzymujące tzw. „morze”, czyli powiększony odpowiednik „umywalni”, stojącej w Przedsionku (1 Krl 7:25). Sporządził je na rozkaz Salomona artysta Hiram, sprowadzony z Fenicji. Było ich 12, po trzy w każdym kierunku świata, zadami skierowane ku środkowi „morza”. Biblia mówi, że odlewy te sporządził używając glinianych forem, nad Jordanem. Poza „wołami” uczynił on również wiele innych motywów figuratywnych, np. wózki pod kadzie ozdobił m.in. lwami i cherubami oraz girlandami kwiatów (1 Krl 7:27-28). Wszystko to są wyobrażenia „tego, co jest na ziemi nisko” (2 Mojż. 20:3), lecz nie przeznaczone do oddawania im czci.
Dla rozwiania wątpliwości – to Bóg był źródłem natchnienia również dla konstruktorów Świątyni (przeczytaj 1 Krn 28:19). Dawid otrzymał plany budowy i wystroju sanktuarium od Pana. Najwyższy zaakceptował całość zsyłając ogień z nieba na ofiary, wypełniając chwałą całą budowlę w dniu jej poświęcenia, a także błogosławiąc jej budowniczemu – Salomonowi, któremu zresztą ukazał się wówczas we śnie. Pan „podpisał się” pod tym projektem i wykonaniem.
Jeśli kogoś nie przekonywałyby argumenty „świątynne”, to spójrzmy jak miała się sprawa z wizerunkami w sferze powszedniej, prywatnej i publicznej.
Tron Salomona (1 Krl 10:18-20):Poręcze królewskiego krzesła spoczywały na dwóch posągach lwów, po jednym z każdej strony. Tron stał na podwyższeniu, do którego wchodziło się po sześciu stopniach. Na każdym z tych stopni stały po dwa lwy, razem dwanaście lwów z kości słoniowej. Septuaginta podaje, że zwieńczenie tego tronu było wykonane w kształcie głów cielców. Biblia nie wypowiada się negatywnie odnośnie tego dzieła, wręcz przeciwnie, w relacji kronikarza można wyczuć podziw dla świetności Salomona. Czego Pisma nie potępiają, nie potępiajmy i my.
Terafim w domu Dawida (1 Sm 19:13):.Myślę, że nikt z nas nie uważa Dawida za bałwochwalcę. Tymczasem w jego domu znajdowały się tak zwane terafim – posążki, jakieś figurki. Jedna z nich, mająca dość pokaźne rozmiary, zapewne rzeźba o humanoidalnych kształtach uratowała mu nawet życie – pamiętamy, że żona Dawida Mikal spuściła go przez okno, na jego zaś miejscu, w łóżku po odpowiednim ucharakteryzowaniu położyła ów posążek. Był on zapewne jakimś dziełem sztuki i tyle.
Ikonoklazm biblijny
Ikonoklazm to według historyków ruch polityczno-religijny, który rozegrał się na przełomie kilku stuleci Średniowiecza; w istocie jednak istniał on już w czasach biblijnych. O obrazoburstwie Pismo Św. wspomina często: Jakub nakazał członkom swojego klanu zniszczyć cudze bóstwa, które przechowywali. Mojżesz starł na proch posąg złotego cielca i zmusił wiarołomnych do wypicia tego złotego osadu. Gedeon otrzymał sławetny przydomek „Jerubbaal”, niszcząc ołtarz Baala i aszerę, stojącą w posiadłości jego ojca. Stałym wątkiem Ksiąg Królewskich i Kronik jest sprawa bałwochwalstwa; dziejopisowie interpretują występujące naprzemiennie okresy dobrej i złej passy obu królestw jako konsekwencję stosunku władcy i poddanych do idolatrii. Największym obrazoburcą z tych ksiąg jest dobry król Jozjasz, natomiast jego pradziadek, Ezechiasz lub Hiskiasz, był właśnie tym, który zniszczył tytułowego Nechusztana .
Problem z Nechusztanem pojawił się wówczas, gdy zmieniła się jego rola użytkowa. Nie przeszkadzał ani Bogu, ani sprawiedliwym, dopóki był cenną pamiątką z czasów Eksodusu, póki miał wartość li tylko sentymentalną. Czego to nas uczy? Że nic nie jest złe samo przez się, złym czynią to w swoich sercach błądzący ludzie. Kiedy miedziany wąż, na którego wcześniej należało spoglądać (sic!) stał się ikoną religijną, przyszedł słuszny czas na pozbycie się go.
Wnioski dla nas
Podobnie jest z naszymi chrześcijańskimi symbolami i grafikami. Mają dla nas znaczenie uczuciowe, przypominają nam o najważniejszych wartościach; albo praktyczne – do omówienia pewnych dość abstrakcyjnych zagadnień, np. omówienia różnych epok w rozwoju Boskiego planu. Dopóki nikt nie oddaje im boskiej czci, nie modli się do nich, to wszystko jest w porządku – można się nimi otaczać. Nie powinny budzić taniej sensacji, choć niestety tak jest – chrześcijanie, którym wciąż coś się nie podoba, wskazują na nie potępiająco jako na przejaw łamania II Przykazania. Z powyższych wersetów Starego Testamentu wynika, że Izraelici – naród wzorcowo antyikoniczny, przynajmniej jeśli chodzi o świętych i sprawiedliwych spośród tej nacji – mieli pośród siebie wyobrażenia figuralne, tak jeśli chodzi o kult, jak i o świecką sferę; i ani Pan, ani nikt inny tego nie inkryminował. Czytajmy Biblię i przekonajmy się, że tak właśnie jest, a potem spokojnie zastanówmy się, kogo i o co oskarżamy.
Kochany bracie lub siostro, być może akurat jeśli o Ciebie chodzi, to protestujesz przeciw jakimkolwiek wyobrażeniom i symbolom nie dlatego, że szukasz co by tu skrytykować, lecz ze szczerej miłości do Boga i Jego zasad. Zauważ jednak, że Pismo Święte uczy iż nie każdy wizerunek jest objęty Drugim Przykazaniem. Niektóre sam Pan kazał uczynić, choć przecież jako Osoba Wszechwiedząca wiedział, że setki lat później niektórzy będą te podobizny wykorzystywać do bałwochwalstwa. Inne były dla Izraelitów tylko symbolem statusu, jak stolica królewska Salomona. W izraelskich miejscach świętych – Przybytku na puszczy i pierwszej Świątyni – stały złote i brązowe figury cherubów i wołów, cheruby stały nawet w tzw. Miejscu Najświętszym. Biblia ani razu nie potępia tego faktu, przeciwnie, uczy, że pomysłodawcą był sam Pan. Wniosek jest tylko jeden: nie wszystkie wyobrażenia figuratywne są złe i bezbożne, nawet jeśli znajdują się w miejscach przeznaczonych do czczenia Boga, w domu modlitwy.
Katoliccy intelektualiści uzasadniają panującą w tym Kościele ikonodulię tym, że są to jedynie „pomoce”, dzięki którym wierni mogą się skoncentrować; i że w istocie modląc się przed nimi sięgają poza owe wizerunki, ku samemu Bogu (albo świętym, Marii, Chrystusowi etc). Gdyby nawet było to przez Pismo Św. dozwolone (a jest surowo wzbronione i ten zakaz nigdy nie został odwołany), to ponoszą oni odpowiedzialność za rzesze prostych wyznawców, którzy nie potrafią dokonać tego subtelnego rozróżnienia; i czczą wizerunki, które utożsamiają z ich adresatami, czego dowodem niech będzie całowanie tych przedmiotów, dorabianie im koron, wiara w cudowne zdarzenia zachodzące wokół nich typu łzy płynące z obrazu albo krew z rzeźby; obnoszenie ich jako rzeczy najświętszych w procesjach itd. itd. Są to dowody na bardzo niewłaściwy stosunek nominalnego chrześcijaństwa do wszelkich ikon, wynikający ze zgorszenia prostych mas przez złych nauczycieli. Bóg właśnie dlatego zabronił czynić sobie wizerunki, ponieważ natura ludzka ciąży zawsze ku poniżeniu rzeczy wielkich i czczeniu raczej stworzenia niż niewidzialnego Boga.
Myślę więc, że Biblia uczy nas selektywnego ikonoklazmu. Selektywnego – ponieważ należy rozważyć rolę, jaką spełnia dany przedmiot, czym jest on dla jego odbiorców. Jeśli nie jest bałwanem, jeśli nie zachodzi niebezpieczeństwo, że się nim stanie, to nie ma powodu go niszczyć. Nie powinno się potępiać wszystkiego „hurtowo”, ponieważ istnieje taka dziedzina ludzkiej twórczości jak sztuka, a artyści, którzy ją uprawiają, mają talenty i zdolności pochodzące właśnie od Największego Artysty, Stwórcy wszystkiego, który kocha piękno i różnorodność. Ikonoklazmu – ponieważ jest to jedyna właściwa reakcja na oddawanie czci stworzeniu zamiast Stwórcy.
Musi być on jednak odpowiednio ukierunkowany. Czyż nie napawają nas oburzeniem niszczycielskie poczynania radykałów sunnickich na terenach podbitych przez tak zwane Państwo Islamskie? Pod szyldem walki z bałwochwalstwem niszczą oni międzynarodowe dziedzictwo kulturowe, stanowiące zabytki dawnych epok. W ten sposób ludzkość odcięta jest od swoich korzeni, staje się uboższa. Jeśli nawet są wśród nich budowle czy posągi, które niegdyś służyły praktykom religijnym, to przecież od tysięcy lat nikt już tak o nich nie myśli (może z wyjątkiem jakichś neopogan, są to jednak pojedyncze ekscentryczne jednostki). Zabytki te straciły już swoje pierwotne znaczenie użytkowe (kultyczne) i „przewędrowały” do działu związanego z historią i sztuką. Nikt nie chodzi przecież do muzeum czy galerii sztuki, żeby się modlić. Czy zanosimy modły np. do Wenus z Milo? Znane jest powiedzenie Emersona: „Wierzenia poprzednich epok stają się rozrywką literacką następnych pokoleń”.
Jeśli istotnie grozi nam w jakimś zakresie literalna idolatria, to obszarem tym jest nasz stosunek do duchowych wodzów. Powołując się często na ludzkie autorytety, pracujemy na ugruntowanie szacunku dla nich, który u kolejnych pokoleń może niepostrzeżenie przerodzić się w kult. Tak było z wieloma wielkimi postaciami. Niech za przykład posłuży nam Konfucjusz, który był mędrcem i etykiem, a po śmierci został wyniesiony do ołtarzy i obecnie oddaje się mu w Chinach cześć religijną. Konfucjanizm nie jest już filozofią, lecz stał się pełnoprawną religią. Intuicja i doświadczenie mówią nam, że to zjawisko jest ogólnoludzkie i występuje w każdej kulturze, również chrześcijańskiej. Musimy bacznie się przyglądać, czy nie wielbimy zbytnio kogoś z naszych poprzedników. To temat na tyle obszerny, że warto zająć się nim osobno.
Miedziany wąż przechowywany był w Świątyni Salomonowej razem z innymi świadectwami mocy Bożej, pamiątkami po dawnych czasach. Przez wiele lat nikomu to nie wadziło. Potem bezbożni ludzie zaczęli robić z niego zły użytek[1], dlatego pojawiła się potrzeba, aby się go pozbyć. Być może z tego samego powodu znikła też Skrzynia Przymierza.
Czy krzyż w koronie, otoczony wieńcem jest moim Nechusztanem? Nie. Czy ktoś oddaje mu cześć? Modli się do niego? Wątpię w to. Czy ktokolwiek z braterstwa modli się do portretu pastora Russella? Na 99,9999% procent nie. Jeśli o takim zajściu wiesz i możesz udowodnić, daj mi znać. Do tego czasu pozwólmy naszym cennym pamiątkom, pomocom graficznym i symbolom stać tam, gdzie są.
[1] 1 Krl 18:4 „ponieważ aż do tego czasu Izraelici składali mu ofiary kadzielne, nazywając go Nechusztan” (prawdopodobnie Nechusz-Tan, Wąż Lamentu (przybliżali się do niego z płaczem i zawodzeniem); Interlinear Scripture Analyzer. Powiedziane jest aż do tego czasu, ale niepokojące jest pytanie: a od jakiego? Być może kult ten trwał bardzo długo.
- Tagi: Besaleel, Biblia, Bóg, Cheruby, chrześcijanin, Dekalog, Druga Świątynia, ikonoklazm biblijny, modlitwa, Nechusztan, Ocholiab, pastor Russell, Pismo Święte, Przybytek, przykazania, religia, sanktuarium, Skrzynia Przymierza, Skrzynia Świadectwa, Świątynia, Świątynia Salomona, terafim