Czy i wy chcecie odejść? (1)

Autor tekstu - Samuel Królak | Data publikacji - piątek, 26 lutego 2016 | Obszar - na Północ

Ew. Jana 6

Czy i wy chcecie odejść? (1)
fot. Piotr Litkowicz

Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec, który Mnie posłał; Ja zaś wskrzeszę go w dniu ostatecznym. - Jn 6:44

Szósty rozdział Ewangelii Jana stanowi pewnego rodzaju całość i dotyczy wydarzeń, jakie działy się w Galilei, w rejonie Jeziora Tyberiadzkiego (Genezaret). Zajścia te były na tyle ważne, że wspomniały o nich wszystkie Ewangelie, jednak na szczególną uwagę zasługuje w naszym temacie wersja Jana, ponieważ zawiera ona ciąg dalszy historii z rozmnożeniem chleba i cudownym przejściem przez wspomniane Jezioro Galilejskie. Jan swoim zwyczajem przygląda się bliżej relacjom Chrystusa z ludźmi, kontaktowi doskonałej Istoty z ułomnymi, niedoskonałymi osobami, takimi jak ty czy ja.

Nasz Pan nie dążył do wywyższenia i „zbicia politycznego kapitału” w Izraelu. Nie pragnął być obwołany królem izraelskim. Przed oczami wciąż miał główne cele swojej misji, które nie były tożsame z oczekiwaniami tłumów (a nawet Jego uczniów), stąd usiłował On rozpuścić ludzi z powrotem do domów. To dziwne, ale treścią całej omawianej perykopy[1] jest postępowanie Jezusa, mające na celu pozbycie się niechcianego, mieszanego towarzystwa.

Zobaczmy: najpierw odprawił On swoich uczniów, przykazując im, aby płynęli do Kafarnaum, na drugi brzeg Genezaretu. Wiedział bowiem, że Żydzi pozostaną z Nim; chodziło im tylko o Niego. Sam pozostał wpośród ludu, oddalił się jednak na górę, aby się modlić. Zebrani uszanowali Jego odosobnienie i pozwolili Mu na samotną noc. On jednak w środku nocy (o tzw. „czwartej straży) wstąpił na wody jeziora i cudownie przeszedł po jego powierzchni, po czym spotkał się z uczniami i razem dotarli do przeciwległego brzegu. Następnego dnia wstąpili do miejskiej synagogi, gdzie Nasz Pan począł nauczać.

Kiedy pozostawiony tłum zorientował się w sytuacji, wsiedli oni w łodzie, które w międzyczasie przypłynęły do nich, i przeprawili się do Kafarnaum, gdzie ze zdumieniem stwierdzili, że Jezus już tam jest. Następstwem tego była rozmowa Pana z zebranymi, w wyniku której wielu od Niego odstąpiło. Czego Nasz Mistrz nie osiągnął przez dyskretne usunięcie się, to nastąpiło przez Jego mowę.

Przyjrzyjmy się i my tej nauce. Była ona zaiste trudna do przyjęcia; nawet i dzisiaj dla nas, mimo że dysponujemy już pewnym przygotowaniem – słuchaliśmy wiele wykładów, rozumiemy nieco lepiej symbolikę biblijną, ale mimo to słowa Jezusa sprawiają nam trudność. Cóż dopiero dla zgromadzonych tam Żydów?

Rozmowa Jezusa z Żydami, zgromadzonymi w sali nabożeństw w Kafarnaum jest wzorcowa, jeśli chodzi o dialogi z Ewangelii Jana. Dominuje w niej stosowana przez Pana metoda „zamierzonego nieporozumienia” - Nauczyciel wypowiada słowa, które ludzie interpretują literalnie, niewłaściwie, podczas gdy Jemu chodzi o ich wyższy, duchowy sens. W podobny sposób przedstawiają się prawie wszystkie dyskusje, pochodzące z tej księgi (mowa o kościele 2:19, lekcja o ponownym narodzeniu, wypowiedziana do Nikodema 3:3-9, dialog z Samarytanką – o wodzie 4:7-15, z Piłatem – o królestwie, dialog z faryzeuszami o ślepocie 9:39-41, niewoli i ojcostwie 8:31-47, uwaga o śnie Łazarza 11:11;14; i wiele innych). Historia, której się przyglądamy również jest tak zbudowana: nie ma takiej, która by lepiej pasowała do znanego świeckiego przysłowia „ja ci o niebie, a ty mi o chlebie”.

Głównymi zagadnieniami mowy Jezusa do zgromadzenia w synagodze było:

  • porównanie Manny z czasów Mojżesza do chleba żywota który daje Bóg;
  • wskazanie na Siebie jako ten niebieski dar, chleb żywota;
  • konieczność spożywania ciała i krwi Jezusa jako „chleba” i „napoju”, aby w ten sposób uzyskać życie wieczne
  • nauka o przedludzkiej egzystencji Jezusa, o synostwie Bożym i o Jego powrocie do nieba,
  • wzmianka o „diable” pomiędzy apostołami.

Przebieg rozmowy:

PRÓBA TŁUMÓW

Nasz Mistrz wiedział, dlaczego tłumy z drugiej strony jeziora przybyły do synagogi. Nie odniósł się do ich zapytania, skąd tak szybko się tu znalazł. „Nie było czasu na przyjemne pogawędki o podróżach – życie jest zbyt krótkie”, jak piszą komentatorzy tego fragmentu. „Szukacie mnie nie dlatego, że uwierzyliście Mi (z powodu cudów), ale ponieważ chcecie chleba. Słowa Jezusa zastanowiły słuchaczy. Wzbudziły w nich chęć zrobienia czegoś dla Boga. Zapytali Go: Co więc mamy czynić, aby sprawować dzieła Boże? „Dzieło Boże polega na tym, żebyście uwierzyli w tego, którego On posłał – we Mnie”.

Wstęp Jezusa, połączony z doświadczeniem nieodległego czasowo cudu rozmnożenia chleba zachęcił tłum, aby wystawić Nauczyciela na próbę. Zażądali od Niego znaku – zasugerowali Mu zrobienie czegoś podobnego do dzieła Mojżesza. „Jeśli uważasz się za Mesjasza” – mówili – „dokonaj czegoś na miarę tego starożytnego wodza narodu: on sprawiał, że ojcowie nasi codziennie byli cudownie karmieni chlebem z nieba”[2]. W istocie Żydzi pragnęli, aby Jezus zaspokoił ich pożądliwości – domagali się permanentnego rozwiązania problemu zdobywania żywności. Ich myśli krążyły wokół darmowego jedzenia. Ich wypowiedź pokazała, że tak naprawdę w Niego nie wierzą. Owszem, może jest cudotwórcą, prorokiem, ale Mesjaszem? Zapowiadanym przez Daniela Synem Człowieczym, którego „zapieczętował” Bóg? To wielkie słowa. „Jaki dasz znak, potwierdzający prawo do tych tytułów?”. Gdyby codziennie zaspokajał ich głód, to może by w Niego uwierzyli. Zobaczmy, jak samolubne i pozbawione szacunku oraz wdzięczności wobec ich Dobroczyńcy były te słowa. „Musisz się bardziej wykazać, żebyśmy Cię uznali jako Mesjasza”. Oni próbowali ubić targ z naszym Panem.

Jezus natychmiast sprostował ich błędne pojęcie o Mojżeszu. To nie ten, skądinąd szlachetny, sługa Boży spowodował cud z manną, ale Bóg. „Tamten pokarm nie zbawił waszych ojców” – dodał. Wszyscy oni zasłali swoimi ciałami pustynię. Bóg zamierza teraz dać wam prawdziwy chleb z nieba. Zabiegajcie o pokarm, który naprawdę daje życie.

„Jestem z nieba” – to oświadczenie stanowiło zaporę w przyjęciu Go przez słuchaczy. Większość ze zgromadzonych pochodziła z Galilei i znali Jezusa bezpośrednio bądź dowiadywali się o dzieciństwie i miejscu Jego pochodzenia. Niektórzy znali również Jego matkę, ojca i cielesne rodzeństwo. Jak to jest z nieba? Znamy Go przecież! Urodził się i wychował tu, w ubogiej rodzinie z tej krainy.

Ale impuls do ich odejścia miał dopiero nastąpić. Nasz Pan kontynuował: „Musicie spożyć Mnie – jeść Moje ciało i pić Moją krew, aby mieć żywot sam w sobie” (to jest: życie wieczne, niezależne od zewnętrznych warunków, takie, jak ma Ojciec i Syn). Musicie mnie przyjąć do siebie tak dogłębnie, jak się spożywa pokarm i napój; jak jedzenie i picie staje się częścią was, ponieważ zasila was w potrzebne do podtrzymania życia wartości odżywcze, tak wy przyjmijcie mnie, abym Ja stał się wami, a wy Mną. Żyjcie wiecznie w oparciu o pokarm, którym jestem Ja. Stańcie się też podobni do Mnie, nabierzcie cech podobieństwa do Chrystusa. Jesteś tym, co jesz. Sensy płynące z tego bardzo głębokiego, eucharystycznego[3] symbolu można by mnożyć. Jednak słowa te padły na nieprzygotowany grunt. Dla trzymających się literalnego zrozumienia Żydów były one gorszące i odpychające. Ich prawo zakazywało im spożywania mięsa (gr. sarks – mięso) z krwią, nie wspominając o kanibalizmie, o którym Zakon Mojżeszowy milczy, uważając go za tak nieludzki i wstrętny, że nie warto nawet formułować konkretnego przykazania[4]. Lud rozszedł się oburzony.

Z jakich konkretnych powodów jestem w towarzystwie ludzi wierzących? Czy przypadkowo? Może przez powiązania rodzinne – rodziców, małżonka, sympatię? Może z powodu przyjaciół i rówieśników? Może dla jakichś korzyści materialnych, cennych układów? A czy interesuje mnie głoszona nauka? Wszystko okaże się w wyniku próby, której na pewno będę poddany – ponieważ wszyscy muszą przejść sprawdzian wierności.

PRÓBA UCZNIÓW

Również uczniowie, wśród których zapewne byli i Jego 72 wysłannicy, zaniepokoili się tymi słowami. „Jest z nieba?” – powątpiewali. Któż może słuchać takiej twardej mowy? Na próbę wystawione zostały wyobrażenia zwolenników Jezusa na temat Jego misji. Spodziewali się, że jest tym obiecanym przez proroków Mesjaszem, który przywróci Izraela do świetności, jaka była za rządów Salomonowych, a nawet daleko większej. Czekali na to, że pokona rzymskich okupantów i stworzy potężne królestwo, a ich – za uczestnictwo w trudach Jego pracy – uczyni beneficjentami nowego ładu. Rozmyślali nad czekającą Go chwalebną przyszłością, nie wierząc ani w Jego przedludzki byt, ani w powrót do nieba. Być może niektórym przyszła teraz do głowy myśl, że ich Mistrz jest szaleńcem. „Jeść jego ciało i pić krew”? Ale przecież to wiąże się ze śmiercią, a śmierć ich Przywódcy nie mieściła im się w głowach. Pan odpowiada na szemranie w ich gronie:To was gorszy? A gdy ujrzycie Syna Człowieczego wstępującego tam, gdzie był przedtem? Myśl ta może być wieloznaczna. Jeśli zwolennicy Jezusa powątpiewali w Jego przedludzką egzystencję, to z pewnością obca im była też myśl o jego powrocie tam, skąd przyszedł. Może być tu też ukryta sugestia, że jeśli gorszą ich pewne kwestie, wypowiadane przez samego Mistrza, to cóż dopiero, kiedy On odejdzie i zostaną sami, wydani na pastwę zwątpienia i fałszywych nauk. Nie utrzymają się w Prawdzie.

Nasz Pan wyjaśnił im, że „spożywanie” Jego ciała i krwi to przenośnia – w następujących słowach: To Duch daje życie; ciało na nic się nie zda. Słowa, które Ja wam powiedziałem, są duchem i są życiem. Będziecie żyć, jeśli uwierzycie we Mnie. Nie chodzi o dosłowne karmienie się Nim. Gdyby tak było, to nikt z nas nie byłby zbawiony – wkrótce po męczeńskiej śmierci i pogrzebie ciało Pana cudownie zniknęło. Przyjmować Pana należy wiarą, umysłem i sercem, rozmyślać o Nim, brać z Niego przykład, karmić się jego żywą i dającą życie nauką.

Myślę, że i my, uczniowie Pana Jezusa stajemy przed takimi próbami, jak ta. Rzadko można spotkać ludzi o charakterystyce słuchacza – prędzej ma się do czynienia z takimi, którzy mają już swoje koncepcje, własną wizję i poglądy na życie, i nie są zainteresowani uczeniem się czegokolwiek. Uczniowie zgorszyli się Panem Jezusem, bo nie takiego Mesjasza oczekiwali. Odpychała ich Jego nauka o przedludzkiej egzystencji i o rychłym powrocie tam, skąd przybył, bo sami „wiedzieli lepiej” jak wygląda plan Boży.

Pytania, które powinienem sobie zadawać, brzmią: czy interesuje mnie zdanie Boga? Czy liczę się ze zdaniem tych, którzy Mu służą – jestem gotowy wysłuchać ich racji, zastanowić się nad nimi? Czy jestem otwarty i gotowy, aby rewidować moje poglądy, moje pomysły, tak aby zrobić miejsce dla Prawdy? I czy mam już 100% Prawdy? Czy wydaję się sobie mądry w swoich własnych oczach?

PRÓBA APOSTOŁÓW

„Jeden z Was jest diabłem”. Można bez trudu wyobrazić sobie w tym momencie sytuację apostołów. Musiała to być dla nich bardzo ciężka chwila. Jeśli do tej pory nikt o tym nie pomyślał, to teraz na pewno w sercu niejednego zaświtała myśl: a co, jeśli Rabbi odszedł od zmysłów? My, wieloletni czytelnicy Biblii wiemy, że wszystko, co On powiedział, było obiektywną prawdą, umiemy sobie wytłumaczyć Jego głębokie symbole i przenośnie, znamy też dalszy rozwój wydarzeń. Uczniom musiało być jednak niezwykle trudno. Spomiędzy przelęknionych uczniów wystąpił Szymon Piotr i odpowiedział Panu. Jego słowa były jednak tylko echem tego, co przed chwilą usłyszał od Jezusa – że w słowach Nauczyciela jest życie wieczne (6:63). W wystąpieniu Kefasa widać, że on nie rozumie motywów, którymi kieruje się Jezus, mówiąc te ostre słowa, ale ufa Mu i kocha Go, jest gotowy zaakceptować wszystko i trwać w postawie oczekiwania na więcej światła. „Mój Panie, Jesteś Mesjaszem i Synem Bożym” – oto, czego jestem pewien. To jest to, co na pewno wiem. Tego będę się trzymał.

Wszystko, co powiedział do zebranych Jezus był prawdą – ale bez odpowiedniego przygotowania słuchaczy, którzy nie mogli tego znieść, a ich stan serca nie sprzyjał udaniu się w prośbie do Autora tych słów, aby uzyskać wyjaśnienie. W konsekwencji ten epizod z życia Chrystusa stał się pewnego rodzaju punktem zwrotnym w Jego „karierze” – odtąd wielu Jego wcześniejszych uczniów zniechęciło się do Niego i opuściło Go. Być może również wówczas utwierdził się w swoich zdradzieckich zamiarach Judasz z Kariotu, który od dłuższego czasu był już sercem daleko od Jezusa. Końcowe słowa Pana były zaadresowane bezpośrednio do jego sumienia; Mistrz na pewno chciał go uświadomić o swojej wszechwiedzy i zawrócić ze złej drogi, nie odniosło to jednak skutku. Greckie wyrażenie diabolos, czyli „kłamca” lub „fałszywy oskarżyciel” jest tu zapewne odpowiednikiem hebrajskiego satan, czyli „przeciwnik”, a w odniesieniu do Iszkariota oznaczać miało, że przeciwstawi się on swojemu Mistrzowi, tak, jak niegdyś Lucyfer, który zbuntował się przeciw Bogu, mimo, że przebywał blisko Niego.

Jezus jest nauczycielem całego Kościoła. Każde Jego stwierdzenie ma wielką głębię i zasługuje na to, by się nad nim zastanawiać – inaczej niż w przypadku większości wypowiadanych przez nas słów. Warto się od Niego uczyć mądrości wypowiedzi.

Niestety, i w naszych zborach bywają ludzie pokroju Judasza. Jego postać na kartach Nowego Testamentu była zapowiedzią klasy ludzi, którzy będą brali udział w braterskiej społeczności po to, aby jej szkodzić, zatruwać zgromadzenie, odbierać mu pokój i atmosferę uświęcenia. Mogą to być osoby poświęcone, bracia i siostry, a nawet starsi, usługujący w zborach. Są to ludzie, którzy duchem i uczynkami zapierają się Pana, gorsząc i sprzeciwiając się przewodnikom. Rola przeciwnika w zborze jest dla nich atrakcyjna, ponieważ skupia na sobie powszechną uwagę, której pragną. Często mają niezdrowy stosunek do pieniędzy i prowokują kłótnie z ich powodu. Sieją też nieporozumienia między braćmi, skłócając ich ze sobą albo oskarżając o różne przewinienia. Pan nie pozostawia ich bez ostrzeżenia, którego udziela im niejednokrotnie, zanim wymierzy im karę – podobnie jak to miało miejsce z Apostatą.

Następnym razem przedstawię moje wnioski z analizy Pańskiej rozmowy z ludem o chlebie żywota.


[1] Perykopa – gr. wybrany fragment

[2] Zastanawiające jest, że ci – jak się wydaje – prości ludzie zacytowali precyzyjnie Pismo Święte. Zdanie to jest urywkiem Psalmu 78:25 „Chleb mocarzy (elohim – anielski) spożywali ludzie, żywności zesłał im do syta” (BT). Znajomość tego psalmu Asafowego mogła wynikać z rabinicznego przekonania, że Mesjasz dokona ponownego zesłania manny, jak twierdzą niektórzy komentatorzy. Jednak mogła być też inna przyczyna: za niewierzącym tłumem, argumentującym przy użyciu tekstu biblijnego mógł stać ktoś, kto uczynił to już w podobnej sytuacji – Szatan. On również zacytował w zbliżonej intencji inny fragment Psalmu – 91:12 – aby skłonić Naszego Pana do samolubnego, sprzecznego z wolą Bożą cudownego działania. Co ciekawe, Diabeł też namawiał Jezusa do stworzenia chleba! Nasz Mistrz rozpoznał w namowach ludzi kolejne zakusy swojego Wroga i odmówił współpracy.

[3] Eucharystia – gr. dziękczynienie, uroczystość Wieczerzy Pańskiej, Pamiątka

[4] W Prawie jest jedynie wzmianka o zjadaniu niemowląt jako strasznej konsekwencji złamania Przymierza Synajskiego: to miało czekać Izraelitów, jeśli odwrócą się od Pana i słów Zakonu Mojżeszowego.

Udostępnij...

O Autorze

Samuel Królak