Kontynuacja tekstu: "Oręż, którym walczymy"
Daleko lepiej jest nabyć mądrości, niż złota najczystszego, a nabyć roztropności – lepiej, niż srebra (Przypowieści Salomona 16:16)
"Tak to wziąłem do Rzymu cebulę, a przywiozłem z powrotem czosnek" – tym niemieckim przysłowiem, oznaczającym daremny wysiłek, skwitował Luter swoją podróż rzymską. Istotnie, większej roli w jego życiu nie odegrała. Luter wyjechał do Rzymu wiernym synem Kościoła i takimże do Niemiec powrócił; to, co tam widział i słyszał, nie wpłynęło nań w sposób znaczący. Ani nie nadszarpnęło jego posłuszeństwa kościelnej zwierzchności, ani też – temu akurat trudno się dziwić – tego posłuszeństwa nie ugruntowało. Nie sposób też dopatrzyć się u Lutra jakichś zaczątków krytyki panującego tak miłościwie kościelnego porządku. Pobożny mnich pozostał lojalnym sługą zakonu augustianów, saskiego prowincjała, biskupa, w końcu papieża. Rzecz o wiele ważniejsza – przy tym niewidoczna dla postronnych – wydarzyła się po jego powrocie do Niemiec, do Wittenbergi.