Słodkie czy gorzkie
(65) czyli o smaku Słowa Bożego
Weź ją i zjedz, a uczyni gorzkość w twoim brzuchu, ale w ustach twoich będzie słodka jak miód. – Obj. 10:9.
Gorycz jest przeciwieństwem słodyczy. Smaki te można jednak harmonijnie łączyć. Najsłynniejszym tego przykładem jest czekolada. Wiele elementów życia ludzkiego nacechowanych jest taką właśnie gorzko-słodką nutą. Nie są to może łakome kąski, lecz doświadczony człowiek umie docenić ich wytrawny smak.
Słyszałem niedawno piękne kazanie o przebaczaniu. Rozkoszowałem się jego lekcjami, które rozpływały mi się w ustach jak najlepsza słodycz. Nie minęło kilka dni, gdy zderzyłem się z twardą i gorzką rzeczywistością nieumiejętności praktykowania tej nauki w sytuacji, gdy dotknięte zostały najczulsze miejsca mej duszy. Z ust popłynęła gorycz, zanim uprzytomniłem sobie, że trzeba było najpierw wybaczyć, a potem mówić. Za późno. Znów upłynęły dwa dni. I teraz właśnie czuję ów gorzko-słodki smak – połączenie piękna Bożej nauki ze świadomością niedorozwoju własnego charakteru. Wolałbym napisać „ze słabością ludzkiej natury”, ale nie chcę się oszukiwać.
Być może lepiej byłoby uogólnić to osobiste doświadczenie. Wspominam je jednak, gdyż to ono właśnie uświadamia mi, jak wiele Bożych lekcji biorę do ust, rozkoszuję się ich smakiem, a następnie wypluwam, by nie poczuć owej goryczy, palącej wnętrzności nowego człowieka. Inne przykłady? Niejedno rozważanie na temat trudnych i ostatecznych czasów toczy się w spokojnym domu przy suto zastawionym stole. Po apelach o głoszenie Ewangelii spokojnie wracamy do zapracowanej codzienności albo wyjeżdżamy na urlop, żeby od niej odpocząć. I nie jest to biadolenie, tylko rozkoszowanie się słodko-gorzkim przysmakiem podawanym wierzącym przez potężnego anioła prosto z nieba.
Jest jeszcze inny rodzaj słodko-gorzkiego smaku – poczucie misji, potrzeba działania, energia wyzwolona przez Boga, która zderza się z twardą skałą ludzkiej struktury, odpornej na wszelkie nauki i próby zmian. Takie właśnie doświadczenie stało się niegdyś udziałem proroka Ezechiela, który połknął słodkie Boże słowo i głosił je ludowi twardemu jak skała, rozumiejącemu jego słowa, lecz niezdolnemu pojąć ich treści (Ezech. 2:1-10; 3:1-11).
Słowo Boże zderzone z niedoskonałością materialnej rzeczywistości nabiera gorzko-słodkiego smaku. Ma on swój urok i spełnia pożyteczną funkcję. Jak kawa z cukrem: zwalcza ospałość i pobudza do działania. Czasem jednak rozmiar katastrofy spowodowanej tą kolizją wywołuje zniechęcenie. To także jest jeden z komponentów goryczy towarzyszącej słodkiej gorliwości. Ale nawet wtedy Bóg sprawia, że czoła Jego sług stają się twarde jak diament (Ezech. 3:9). Nie rozbiją skały, ale odcisną na niej ślady Bożej inspiracji.
Najważniejsze pojęcia i zagadnienia
- Słowo Boże jest przyjemnie słodkie, jednak jego konfrontacja z rzeczywistością wywołuje gorzką świadomość niemożności jego pełnej realizacji.
- Są co najmniej dwa rodzaje gorzkiej niemocy – niedorozwój własnego charakteru oraz opór skostniałych ludzkich struktur.
- Czoła sług Bożych są jak diament – mogą zarysować nawet najtwardszą skałę.
W następnym odcinku: Prorokowanie – czyli publiczna misja Jana
Cykl: Spacery z Janem po wyspie Patmos - spis wszystkich odcinków
- Tagi: anioł, Apokalipsa, ewangelia, głoszenie Ewangelii, Objawienie Jana, Patmos, prorok, prorok Ezechiel, prorokowanie, Spacery z Janem, Syn Człowieczy, Słowo Boże, wyspa Patmos